AficionadoJak już kilkakrotnie pisałem tu na blogu, moim drugim hobby powoli staje się herbata. Od dłuższego czasu zabieram się, żeby coś na ten temat napisać, ale jakoś nie potrafię znaleźć na to czasu. Jednak piwo z herbatą za każdym razem budzi moje zainteresowanie, o czym świadczy choćby to, że na moich łamach pojawiły się już 4 recenzję trunków z tym dodatkiem. Obecnie na specjalistów w tym temacie wyrastać zaczyna ekipa Browaru Fabrica RARA, jednak chłopaki nie są jedynymi w tej dziedzinie, ale po ten dodatek w Polsce sięgają nie tylko oni. Jedną z ciekawszych piwno-herbacianych propozycji, którą zresztą dzisiaj chciałbym się zająć, jest Aficionado z Browaru Kingpin, czyli wędzone torfem i chmielone po amerykańsku ejl z dodatkiem chińskiej czarnej herbaty Lapsang Souchong oraz etiopskiej kawy. Każdy z tych dodatków charakeryzuje się dużą intensywnością smaku – jestem więc ciekaw, jak one będą ze sobą współgrać :).

Z herbatą Lapsang Souchong po raz pierwszy zetknąłem się chyba ponad rok temu, po tym jak przeczytałem o niej w Internecie, gdzieś ktoś polecał ją dla osób lubiących piwa wędzone. Jako, że wówczas zaczynałem się interesować herbatami, od razu mnie ona zaintrygowała. Muszę przyznać, że początkowo mi nie posmakowała (czarne herbaty generalnie rzadko goszczą w moim zaparzaczu), bowiem charakteryzuje się bardzo intensywnym i oryginalnym smakiem. Pierwsze skrzypce w jej profilu smakowym gra coś co w herbatach obecnie jest raczej niespotykane, a mianowicie… wędzonka! Pochodzi ona z tradycyjnego dla tego Lapsang Souchong sposobu suszenia liści w sosnowym lub cedrowym dymie. Jakkolwiek u nas wędzenie jest od dawien dawna popularnym sposobem utrwalania żywności, to jednak pełnego żywic drewna z drzew iglastych w tym celu się nie stosuje. Dlatego żywiczne akcenty w smaku i zapachu omawianej herbaty potrafią budzić spory dysonans poznawczy.

Reklama

No, ale Lapsang Souchong nie jest jedynym dodatkiem, który trafił do Aficionado. Kingpin wędzonkę postanowił dodatkowo podkreślić wrzucając do kotła tzw. słód peated, czyli wędzony torfem. Trzecim składnikiem, który sprawia, że to piwo staje się jeszcze bardziej wyjątkowe, jest kawa pochodząca z Etiopii. Te drogocenne ziarna, a raczej powstający z ich zaparzenia napar, kojarzy się nam raczej z ciemnymi piwami, w których w ten sposób podkreśla się często pochodzące od słodów palone i kawowe nuty aromatyczno-smakowe. Sama kawa to temat, który od jakiegoś czasu małymi kroczkami próbuję zgłębić, jednak wciąż jest on dla mnie za trudny. Pod względem poziomu trudności kawowe degustacje, w porównaniu do alkoholi, plasują się mniej więcej na tym samym poziomie co wino – zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku mam spore problemy z wyczuwaniem i nazwaniem tego, czym dany rodzaj kawy (nawet ta wysokogatunkowa) powinien się charakteryzować.

Tak jak już wyżej wspomniałem, dopełnieniem misz-maszu, jaki trafił do Aficionado, są amerykańskie chmiele. Podany na etykiecie skład wspomina o czterech odmianach: Simcoe, Amarillo, Citra, Cascade. Niestety do upływu terminu przydatności tego piwa do spożycia zostało już stosunkowo niewiele czasu (mniej niż miesiąc), więc spodziewam się, że aromaty chmielowe mogły się już mocno zredukować. Niemniej biorąc pod uwagę inne składniki mam jednak nadzieję, że „kingpinowskie” peated coffee & tea ale nadal będzie bardzo interesujące :). Czy faktycznie tak będzie? Przekonamy się za chwilę.

Styl: peated coffee & tea ale
Ekstrakt:
 16,5%
Alk. obj.:
 7%
IBU:
 b/d

Data przy­dat­no­ści: 20.04.2017 r.

Kolor: Bursztynowe, mętne.
Piana: Średnio wysoka, drobna, dość szybko redukuje się do całkiem grubej obrączki i sporej wyspy.
Zapach: Czuję przede wszystkim bardzo charakterystyczny zapach wędzonej herbaty Lapsang Souchong, którą miałem już wielokrotnie okazję pić. Inne nuty są gdzieś w tle.
Smak: Muszę przyznać, że smak Aficionado jest intrygujący. W pierwszej chwili mamy wrażenie, że mam do czynienia z typowym wędzonym jasnym/bursztynowym ejlem.  Po chwili wędzonka zaczyna przechodzić w delikatnie torfową, choć cały czas kojarzy mi się z tą herbacianą. Spod wędzonki nieśmiało wynurzają się niestety nuty miodowe, charakterystyczne dla utlenienia. Chwilę po przełknięciu wrażenia ulegają radykalnej zmianie, ponieważ do głosu dochodzi przyjemna, wyraźnie palona kawa. Goryczka średnia, chmielowo-palona.
Wysycenie: Poniżej średniego.

Aficionado

Aficionado

Browar Kingpin mnie nie zawiódł :). Aficionado rzeczywiście jest piwem bardzo złożonym – składniki, które, jakby się wydawało, pozornie do siebie nie pasują, w tym wypadku tworzą bardzo ciekawą kompozycję. Zarówno kawa, herbata, słód whisky, czy też goryczkowe amerykańskie chmiele, są w tym piwie wyczuwalne, ale żaden z tych dodatków nie przykrywa pozostałych. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko pogratulować Kingpinowi (Michałowi Kopikowi z blogu Piwny Garaż i spółce) odwagi :).

Cena: piwo otrzy­mane w pre­zen­cie

Reklama
PRZEGLĄD RECENZJI
Ocena:
86 %
Poprzedni artykułHopster uwarzył risa!
Następny artykułPo risie przyszedł czas na porter bałtycki!
Jakub Siusta
Nazywam się Jakub Siusta. Jestem rodowitym poli­cza­ni­nem, pocho­dzę więc z obsza­ru, które wciąż pozo­sta­je piwną pusty­nią na mapie Polski – zarów­no pod wzglę­dem dzia­ła­ją­cy­ch bro­wa­rów i ini­cja­tyw kon­trak­to­wy­ch, jak rów­nież pod wzglę­dem cie­ka­wy­ch loka­li i wyda­rzeń oko­ło­piw­ny­ch. Dlatego na moim blogu mam zamiar posta­wić na pro­mo­cję tego wszyst­kie­go, co dzie­je się w samym Szczecinie, ale także na zachod­nio­po­mor­skiej sce­nie piw­nej.
162-zarzecze-kingpin-aficionadoBrowar Kingpin mnie nie zawiódł :). Aficionado rzeczywiście jest piwem bardzo złożonym - składniki, które, jakby się wydawało, pozornie do siebie nie pasują, w tym wypadku tworzą bardzo ciekawą kompozycję. Zarówno kawa, herbata, słód whisky, czy też goryczkowe amerykańskie chmiele, są w tym piwie wyczuwalne, ale żaden z tych dodatków nie przykrywa pozostałych.