Belle StarrChmielnikowi Jakubowemu stuknęło wczoraj 550 lajków na Facebooku :). Może powinienem z tej okazji skosztować jakiegoś sztosa, jednak już dobrych parę dni temu zaplanowałem sobie, że kolejnym zrecenzowanym piwem będzie coś z Browaru Faktoria, który jakiś czas temu przysłał mi w ramach współpracy american barleywine Alcatraz (recenzja już niedługo!) oraz ostatnio także session american pale ale Belle Starr. I właśnie tym drugim zajmę się w pierwszej kolejności, wszak jest to lekkie, jasne i mocno chmielone piwo, a takie długo na swoją kolej czekać nie lubią ;).

Co od razu rzuca się w oczy, to określenie stylu, które pojawiło się na etykiecie – session american pale ale. Zanim wczytałem się w parametry, byłem przekonany, że sesyjność tego piwa polega na obniżonym ekstrakcie i niskiej zawartości alkoholu. Jednak okazało się, że oba parametry są jak najbardziej typowe dla tego przyjemnego, bądź co bądź, stylu. Ba, mieszczą się one praktycznie pośrodku widełek przewidzianych przez najbardziej chyba znaną piwną klasyfikację sędziowską – amerykańskie BJCP. To skąd zatem na etykiecie pojawił się ten wyraz „session”? Póki co, nie mam pojęcia – może degustacja przyniesie na to pytanie jakąś odpowiedź.

Reklama

Nazwa piwa – Belle Starr – tak jak chyba znaczna większość z portfolio Faktorii, odwołuje się do tematyki Dzikiego Zachodu. Postać, do której Faktoria nawiązuje, żyła w XIX wieku. Początkowo nazywała się Myra Maybelle Shirley, ale szybko swoje imię zaczęła skracać do formy Belle. Z przestępczym światem Dzikiego Zachodu zetknęła się poprzez małżeństwo z rabusiem Jimem Reedem, które jednak nie trwało długo. Po jego śmierci związała się z Indianinem znanym jako Sam Starr. Związek ten nie potrwał długo, ponieważ sześć lat później Sam został zastrzelony w pojedynku. Po jego śmierci Belle związała się z kolejnym mężczyzną – również z będącym na bakier z prawem Indianinem: Billym July. Ten związek również przerwała śmierć – tym razem w 1889 r. od kuli zginęła Belle Starr. Była to jedna z nielicznych „westernowych” kobiet-bandytek, nazywana często Królową Bandytów.

Recenzowane dziś piwo, jak sugeruje podany na butelce styl, powinno być jasnym, mocno chmielonym po amerykańsku trunkiem. Z tą jasną barwą może być jednak różnie, ponieważ w składzie pojawiły się aż dwa rodzaje słodów karmelowych, które mogły ciut Belle Starr przyciemnić. W przeciwieństwie do recenzowanego nie tak dawno Chinatown z Browaru Faktoria, w opisywanym dziś przeze mnie piwie nie znajdziemy żadnego niestandardowego dodatku. Za to chmielenie zapowiada się naprawdę bogato, ponieważ wykorzystano aż pięć odmian chmielu: Centennial, Citra, Chinook, Equinox oraz Mosaic.

Zanim przejdę do walorów smakowych Belle Starr przypomnę jeszcze pokrótce kilka faktów o samym Browarze Faktoria. Jest to inicjatywa kontraktowa, założona w 2014 r. przez Tomka Tauszyńskiego oraz Łukasza Kojro. Obecnie ekipa składa się z trzech osób – oprócz dwóch już wymienionych jest jeszcze Marcin Domaradzki, który w firmie zajmuje się kwestiami logistycznymi.

Styl: session american pale ale
Ekstrakt:
 12,1%
Alk. obj.:
 4,7%
IBU:
 35

Data przy­dat­no­ści: 28.12.2017

Kolor: Głęboko złote, opalizujące.
Piana: Całkiem pokaźna, drobna, gęsta. W umiarkowanym tempie redukuje się do cienkiej warstwy. Zostawia bardzo ładny lejsing.
Zapach: Jest przede wszystkim chmielowy. Mamy mango, cytrusy, białe owoce, winogron, trochę nafty. Bardzo przyjemny.
Smak: Tak jak w zapachu – dominuje nowofalowy chmiel. Są cytrusy (słodki grejpfrut!), są też owoce tropikalne – mango, papaja i… coś co przypomina truskawkę. Poza tym pojawiają się też bardzo przyjemne białe owoce – liczi, winogron, trochę nafty. Zatem mamy wszystko to, co zapowiada zamieszczony na etykiecie skład. W tle fajnie wkomponowana karmelowość – taka w stylu twardych, niezbyt słodkich karmelków. Goryczka wyraźnie zaznaczona, choć nie jakaś przesadnie intensywna.
Wysycenie: Poniżej średniej. Odpowiednie.

Belle Starr

Balans Belle Starr jest jednoznacznie przesunięty w kierunku chmielu, czyli jest tak jak być powinno. Skomponowana na wytrawnie baza słodowa faktycznie pozytywnie wpływa na sesyjność tego piwa. Efektu na szczęście nie psuje obecna w smaku karmelowość, która jest jedynie tłem dla nut chmielowych. Po czymś, co zostało określone jako session american pale ale, podświadomie spodziewałem się jednak czegoś lżejszego w odbiorze – a tak dostaliśmy typowego przedstawiciela stylu znanego jako APA. Abstrahując od piwnej semantyki, ciężko jednak do czegoś się przyczepić. Belle Starr uważam za piwo udane.

PS. Tomek, dzięki za przesyłkę!

Cena: piwo otrzymane w ramach współpracy z Browarem Faktoria

Reklama