BacchusBrowar Olimp już od dłuższego czasu jest obecny na naszym rynku. Choć na moim blogu pojawiło się już ponad 200 opisów piwa, to browar słynący z całego panteonu greckich bogów na etykietach do tej pory, po wpadce z niesmaczną (przebergamotkowaną) wtedy Panakeją, na długo poszedł w odstawkę. Jednak już od samego początku jest to inicjatywa warta obserwowania. Wszystko zaczęło się w 2013 r. dzięki współpracy Michała Olszewskiego oraz Marcina Ostajewskiego, dziś odpowiedzialnego za piwny projekt o nazwie whisker.beer. Początek, jak na nowofalowy browar, był dość zwyczajny, jednak z czasem w sferze zainteresowań jego ekipy znalazły się m.in. „mocarze”, wśród których znalazł się recenzowany dziś Bacchus.

Takim kamieniem milowym dla Olimpu był chyba Hades, czyli klasyczny russian imperial stout. Jego dzika wersja, która różniła się dopiskiem „Gone Wild” w nazwie, pomimo wysokiej ceny zrobiła niesamowitą furorę i stała się jednym z pierwszych polskich sztosów. Jednak prawdziwy hit już od dłuższego czasu jest na leżaku – jopejskie z dodatkiem słodu wędzonego torfem.

Reklama

Bacchus, znany jako Bachus albo Dionizos, to grecki bóg płodności, dzikiej natury, winnej latorośli i wina. Właśnie to ostatnie jest powodem, dlaczego recenzowane dzisiaj piwo zostało tak a nie inaczej nazwane. Jest to bowiem stout imperialny z dodatkiem moszczu z dwu dobrze znanych odmian winorośli – Cabernet Sauvignon oraz Merlot. Browar Olimp swój produkt określiła jako wine ris, dlatego domyślam się, że sok z winogron do piwa, a raczej do brzeczki, trafił jeszcze przed fermentacją, choć pewny tego nie jestem. Parametry zamieszczone na etykiecie – 25° Plato i 9,5% ekstraktu – tego nie sugeruje. Taką zawartość alkoholu osiąga się wszak bez żadnych problemów ze standardowego „porterowego” ekstraktu 22° Plato. Wygląda więc na to, że Bacchus będzie trunkiem o wysokiej pełni, którą podkreśli jeszcze dodatek płatków owsianych, które znalazły się w zasypie. Całość nachmielona została dwiema polskimi odmianami – Iunga i Marynka. Brzmi to całkiem nieźle, prawda? 🙂

Bacchus został nalany do butelki 0,33 l zwanej bączkiem – jej szyjka wraz z kapslem została oblana czymś a’la woskiem, ale nie takim twardym, ale miękkim, plastycznym i niekruszącym się.

Styl: wine russian imperial stout
Ekstrakt:
 25%
Alk. obj.:
 9,5%
IBU:
 b/d

Data przy­dat­no­ści: 10.12.2018 r.

Kolor: Czarne, nieprzejrzyste.
Piana: Początkowo tworzy się niemrawo, jednak przy agresywnym nalewaniu efekt jest naprawdę niezły. Umiarkowanie obfita, gęsta drobna, brązowawa. Bardzo trwała. Zostawia bardzo ładny lejsing.
Zapach: Kawowy, czekoladowy. Sporo nut charakterystycznych dla risów. Chmielowości nie ma. Gdzieś na granicy autosugestii mamy muśnięcie owoców, które staje się ciut intensywniejsze po mocnym ogrzaniu trunku.
Smak: Bacchus jest piwem bardzo treściwym, ale nie słodkim ulepkiem. Płatki owsiane dały wyraźną aksamitność i naprawdę wysoką pełnię. W smaku mamy bardzo dużo gorzkiej czekolady oraz sporo kawy. Delikatna winna owocowość pojawia się daleko na finiszu i wzmaga się wraz z ogrzewaniem piwa. Goryczka przede wszystkim palona, umiarkowana.
Wysycenie: Umiarkowane w kierunku niskiego. Dobrze podpasowane.

Bardzo dobry ris – przede wszystkim bardzo dobrze ułożony. Jego gęstość, aksamitna tekstura sprawia, że pije się go bardzo przyjemnie i można się wręcz nim najeść. Dodatek winogron w żadnym stopniu nie narzuca się, jest bardzo dobrze wkomponowany w całość, chociaż przyznam się, że spodziewałem się, że winne akcenty będą znacznie wyraźniejsze. Jednak piwo jest na tyle dobre, że szybko zapomniałem o tym małym rozczarowaniu. Jedyne co, to mogłaby być w nim ciut wyższa goryczka – Bacchus nabrałby wtedy wyrazistości, pazura. Ale i tak jest bardzo dobrze.

Cena: otrzymane w ramach współpracy ze szczecińskim sklepem specjalistycznym „Chmiel – Świat Piwa”

Reklama