DuvelPo dwóch zamieszczonych przeze mnie na blogu recenzjach piw ciemnych trzeba sięgnąć po coś z jasnej strony mocy. Jako, że ostatnio dział „Piwna klasyka” na moim blogu leży ugorem, postanowiłem sięgnąć po jedno z najłatwiej dostępnych w Polsce piw Belgii, które w mojej magicznej szafce przeleżało ładnych parę miesięcy. Duvel z Browaru Duvel Moortgat – bo o tym piwie piszę – to trunek, w którym alkoholowych procentów nie brakuje, dlatego nie szczególnie spieszyłem się z jego degustacją. Jest to najbardziej chyba znany przedstawiciel stylu belgian golden strong ale, którego stał się już swego rodzaju ikoną, niczym Paulaner dla weizena.

Browar Moortgat powstał w belgijskim Breendonk w 1871 r., ale historia jego flagowego dziś piwa zaczyna się dopiero po I wojnie światowej. Receptura tego mocnego jasnego piwa, którego zasyp został oparty o słód pilzneński i od początku było chmielone dwiema popularnymi wówczas odmianami chmielu – Saaz oraz Styrian Golding, była odpowiedzią na robiącego coraz większą furorę w Europie pilsnera. Jak czytamy w Wikipedii, piwo początkowo było sprzedawane pod nazwą Victory Ale, ale z uwagi na wysoką sesyjność przy zawartości alkoholu przekraczającej 8% objętościowo szybko zyskało ono przydomek Duvel, co w trzech lokalnych dialektach znaczy… diabeł. Marka ta stała się na tyle rozpoznawalna, że została dodana do nazwy browaru. Dziś mało kto wie, że w Breedonk nie warzy się tylko Duvela, ale również np. Maredsous, czy pilsa Vedett.

Reklama

Jeśli chodzi o tytułowego „Diabła”, od 2010 r. na rynku pojawia się specjalna wersja tego piwa – chmielona dodatkowo (oprócz Saaz i Styrian Golding) jedną z nowofalowych odmian. I tak Belgowie sięgnęli już po: Amarillo (2010), Citra (2012), Sorachi Ace (2013), Mosaic (2014), Equinox (2015) oraz eksperymentalną jeszcze odmianę HBC 291 (2016). Póki co na żadną z nich w Szczecinie nie trafiłem, ale jeśli tylko edycja specjalna się pojawi, na pewno ją kupię ;).

Styl: belgian golden strong ale
Ekstrakt:
 b/d
Alk. obj.:
 8,5%
IBU:
 b/d

Data przy­dat­no­ści: 09.2017

Kolor: Złote, przejrzyste.
Piana: Umiarkowanie obfita, trochę sycząca, ale drobna, puszysta, śnieżnobiała i bardzo trwała. Zostawia wzorcowy lejsing.
Zapach: Jest słodko, słodowo, owocowo, jedynie delikatnie fenolowo. Przy mocniejszym niuchaniu pojawia się subtelna alkoholowość.
Smak: Jest słodowo, ale nie mdląco słodko. Słodycz jest zbliżona do tej znanej z półwytrawnego białego wina musującego. Duvela wcześniej piłem już kilkukrotnie i zapamiętałem go jako słodsze. Po przełknięciu pojawia się zbożowość. Fenoli, charakterystycznych dla piw belgijskich, jest jednak bardzo niewiele. Goryczki brak. Alkohol został naprawdę świetnie ukryty, co powoduje, że piwo jest naprawdę przyjemne i na swój sposób sesyjne.
Wysycenie: Wysokie.

Duvel

Tak jak już wyżej pisałem – Duvel kilkukrotnie zawitał już do mojego szkła, ale jakoś nigdy nie trafiał w moje gusta. Tym razem z jakiegoś powodu było inaczej i piwo wypiłem naprawdę ze smakiem. Nie wiem, czy to jest kwestia tego, że w tym dniu miałem smaka na coś belgijskiego, kwestia niewielkiej przyprawowości w smaku, czy też dłuższego leżakowania, przez które trunek się w przyjemny sposób ułożył. Egzemplarz, który trafił w moje łapki, mógłby spokojnie mógłby otrzymać ksywkę kultowego „komandosa”, który skrada się po cichu i obala znienacka. Podejrzewam, że przy upalnej pogodzie po szybkim wypiciu trzech sztuk jedna po drugiej można byłoby się zmęczyć :).

PS. Już po nalaniu piwa do gobletu widocznego na zdjęciu zamieszczonym we wstępie do recenzji przypomniałem sobie, że mam przecież rewelacyjny tulip brandowany marką Duvel :/. Niestety tamto szkło ma pojemność 0,5 litra, więc zawartość małej buteleczki, zwanej w Polsce bączkiem, nie wyglądałaby w nim przesadnie ładnie. Zostałem więc przy kielichu od Grimbergena :).

Ocena: 4,3/5
Cena: piwo otrzymane w prezencie

Reklama