Whisker "B"Whisker.beer to naprawdę bardzo ciekawy projekt, za którym stoi Marcin Ostajewski, główny technolog Browaru Wąsosz – i to z kilku powodów. Interesujące są zarówno piwa, które już znalazły się na rynku (już początek był z grubej rury, bo piwami premierowymi były kwaśne saisony z owocami), jak również sama forma organizacyjna tego projektu, ponieważ nie jest to de facto browar kontraktowy, ale raczej osobna linia piw Wąsosza, za którą osobiście odpowiada (tj. za receptury, szatę graficzną, marketing) już wspomniany wyżej Marcin. Całą resztą, tj. kwestiami formalnymi, celnymi, dystrybucją itd., zajmuje się Browar Wąsosz. Dziś, z okazji wczoraj świętowanego Międzynarodowego Dnia Stoutu, zaprezentuję Wam najnowsze piwo z tej serii – Whisker „B”.

Browar Wąsosz, oprócz tego, że znany jest jako miejsce warzenia piw wielu kontraktowców, to sam ma całkiem bogate portfolio, podzielone na cztery linie (a wliczając whisker.beer – pięć): tzw. piwa z wąsem – tj. style nowofalowe, z charakterystycznymi wąsatymi etykietami, linia klasyczna z różnymi wariacjami na temat jasnego lagera (plus jedno piwo pszeniczne), linia smakowa z piwami aromatyzowanymi sokami owocowymi oraz linia piw specjalnych i sezonowych, w której znajdziemy m.in. piwa kooperacyjne warzone wspólnie z fińskim Humalove (jedno z nich zrecenzowałem na moim blogu).

Reklama

Wrócę jednak do Whisker.beer, które ze swoimi minimalistycznymi do bólu etykietami, doskonale wpisuje się w marketing Wąsosza. Na etykietach mamy wąsy, z tym że nie ludzkie, a kocie – tzw. wibrysy (ang. whiskers). Etykiety całej serii są białe, z czarnym tekstem oraz kolorowym motywem (każde piwo ma inny kolor), jakby szkicem, pyszczka kota, a raczej jego nosa wraz z wibrysami. Kocia stylistyka jest nawiązaniem do historii porzucenia kota pod bramą browaru i późniejszego jego przygarnięcia przez Marcina Ostajewskiego. Nazwy kolejnych piw również opierają się na jednym schemacie – tj. głównym członem jest słowo „Whisker”, do którego wraz z kolejnymi piwami dodawane są kolejne litery alfabetu. W przypadku kilku wariacji tego samego stylu za literką pojawiać się ma także cyfra. Jakbym się miał do czegoś przyczepić, to po pierwsze do papieru etykiety, który nie dość, że wygląda niezbyt estetycznie w momencie, gdy schłodzona butelka się „spoci”, to przy nalewaniu piwa bardzo ciężko jej nie poplamić, co na białym tle jest od razu widoczne. Drugim mankamentem dotyczącym akurat tego konkretnego piwa jest trochę zbyt enigmatyczna nazwa stylu wpisana na etykiecie – smoked salty stout, nie brzmi aż tak intrygująco jak szczegółowy skład i parametry. No, ale żeby do nich dotrzeć, to trzeba być najpierw zachęconym do wzięcia butelki do ręki.

A skład piwa jest wielce ciekawy, ponieważ wędzonkę w smaku i aromacie uzyskano za pomocą dwóch dodatków – słodu wędzonego drewnem wiśni (stanowiącym aż połowę zasypu!) oraz czarnej soli morskiej wędzonej drewnem jabłoni. No, nie wiem, jak Wy, ale nie spotkałem się póki co z czarną solą morską, a co dopiero z wędzoną czarną solą morską ;). Sama sól (biała) nie jest czymś niezwykłym w piwie – z tego dodatku słynie np. tradycyjny słono-kwaśno-przyprawowy niemiecki styl zwany gose. Generalnie, jeśli piwa się nie przesoli, to jest wielce prawdopodobne, że soli się w nim nie wyczuje – dodatek ten wówczas pełni rolę wzmacniacza smaku, przez co potrafi podbić słodycz, smak kawy, czy też goryczkę.

Piwo zostało nachmielone dwiema odmianami chmielu – Magnum oraz Sybillą. I, choć szacowana goryczka chmielowa jest dość spora, to jednak nie spodziewałbym się feerii aromatów pochodzących z chmielu. A i jeszcze jedna kwestia – choć na etykiecie piwo określono jako smoked salty stout, to ja na potrzeby mojej blogowej klasyfikacji przypiszę go do kategorii foreign extra stout, do której zresztą za sprawą trochę podwyższonego ekstraktu jak najbardziej się to piwo nadaje.

Styl: smoked salty foreign extra stout
Ekstrakt:
 16%
Alk. obj.:
 6,7%
IBU:
 45

Data przy­dat­no­ści: 18.07.2019

Kolor: Bardzo ciem­ny brąz, praktycznie czarne, jedy­nie w wąski­ch miej­sca­ch widać brą­zo­we prze­bły­ski.
Piana: Brązowawa, niska, z dużą liczbą średnich i dużych pęcherzyków. Bardzo szybko redukuje się do obrączki. Zostawia minimalny lejsing.
Zapach: Kawowy, palony, wyraźnie wędzony, z jakąś dziwną nutą w tle.
Smak: Na pierwszym planie mamy kawę i gorzką czekoladę. Na drugim planie jest obecna nuta, która z początku jest bardzo dziwna – być może jest to ta wędzona czarna sól, wspominana na etykiecie. Jednak słony smak został naprawdę świetnie wkomponowany – jest obecny, ale nie wybija się i nie dominuje innych nut smakowych. W sumie nigdy wcześniej nie spotkałem się z czarną solą morską, więc nie wiem, czego powinienem oczekiwać po tym dodatku. Piwo jest całkiem treściwe, zostawia po sobie długi posmak na podniebieniu.
Wysycenie: Trochę poniżej średniej – jak na stout mogłoby być jeszcze niższe, ale to drobiazg.

Whisker "B"

Smaczne piwo. Sól jest bardzo fajnie wkomponowana w całość, całkowicie nie trzeba się jej bać. Wędzonka jest bardzo wyraźna, ale nie przytłacza i spokojnie da się wyczuć inne charakterystyczne dla stoutów akcenty. A i przyznam się, że ja osobiście nie za bardzo rozpoznaję, jakiego drewna użyto do wędzenia – dla mnie dąb, buk, czy wiśnia – wszystkie smakują podobnie ;). Jedynie torf w tej kwestii mocno się wyróżnia. Dużą zaletą Whiskera „B” jest spora treściwość, która pewnie dodatkowo podbita jest przez sól. Piłem wiele imperialnych stoutów, których ciało było znacznie mniejsze niż w przypadku recenzowanego dziś piwa Marcina Ostajewskiego. Myślę, że piwo to podpasuje każdemu miłośnikowi wędzonych stoutów :).

Ocena: 4,2/5
Cena: 7 zł za 0,5 litra w sklepie specjalistycznym

Reklama