
W województwie zachodniopomorskim pod względem piwnym dzieje się niewiele – sytuację ratują dwa stargardzkie browary, Folga w Gryficach oraz browary restauracyjne w Szczecinie. Okazuje się jednak, że mamy w regionie pewną perełkę. Może nie piwowarską, ale dość pokrewną. Chodzi bowiem o miodosytnię działającą w ramach Pasieki Dziki Miód. I dzisiaj zajmę się właśnie miodem pitnym. I to nie byle jakim, bo wielce utytułowanym. Zapraszam do recenzji trójniaka Słodycz Łąki.
Pasieka “Dziki Miód” należy do Anny i Krzysztofa Piwowarów. Mieści się we wsi Dargomyśl w województwie zachodniopomorskim, niedaleko głównych dróg prowadzących z Kostrzyna do Myśliborza oraz z Kostrzyna do Chojny. Nie ogranicza się jednak do produkcji typowych miodów i artykułów pszczelarskich. Ważną gałęzią rzemiosła państwa Piwowarów są właśnie miody pitne. Te sycone są w miodosytni zlokalizowanej w pobliskich Chwarszczanach w starym obiekcie, w którym niegdyś mieściły się chyba zabudowania młyńskie (przynajmniej sugeruje to jego położenie w zakolu rzeki Myśli).
Dzięki uprzejmości Krzysztofa Piwowara miałem okazję odbyć krótką wycieczkę po miodosytni, która do złudzenia przypomina… mały rzemieślniczy browar. Mieści się w piwnicy, gdzie znajduje się warzelnia (jeśli dobrze pamiętam o wybiciu 10 hl, kupiona od jednego z browarów) oraz las tanków.


Tak jak już wyżej wspomniałem Słodycz Łąki to trójniak. Oznacza to, że w jego składzie na jedną część miodu przypadają dwie części wody (ewentualnie jakiegoś soku). W tym wypadku mamy do czynienia z syconym miodem rozcieńczanym wodą. Tu oczywiście jego wyjątkowość się nie kończy (bo co to byłaby za wyjątkowość?). Po pierwsze – choć nie ma o tym wzmianki na lakonicznej etykiecie – w składzie znalazły się zioła. Niestety nie wiem, jakie dokładnie, bo i receptura chyba zmienia się z partii na partię. Po drugie miód po fermentacji trafił do… dębowej beczki po białym winie, w której spędza aż 12 miesięcy. Jak mówi właściciel miodosytni Krzysztof Piwowar, beczki pochodzą z Francji lub z polskiej winnicy Grzegorza Turnaua. Całość procesu sprawia, że Słodycz Łąki jest miodem niepowtarzalnym i cenionym.
Trójniak Słodycz Łąki został bowiem doceniony zarówno na krajowych konkursach, w tym na Konkursie Polskich Win i Cydrów ENOEXPO, jak również w 2018 r. pasieka z Dargomyśla zdobyła srebrny medal na konkursie The Mazer Cup International w USA. Jest to największy na świecie i najbardziej prestiżowy konkurs miodów pitnych.
To nie pierwszy miód pitny z tej miodosytni, który mam okazję degustować i recenzować – wcześniej opisywałem Porzeczkowiec oraz Chmielak.
Alk. obj.: 13%
Kolor: Bardzo jasnozłocisty, słomkowy. klarowny.
Zapach: Miodowy, przyjemnie ziołowy, z nutką winną na finiszu. Wraz z ogrzewaniem zioła wychodzą coraz bardziej, ocierając się o skojarzenie z syropem na kaszel.
Smak: Pyszny i bardzo łagodny :). Na pierwszym planie mamy miodowość – jak na miody pitne, to Słodycz Łąki nie jest przesadnie słodka – w końcu to trójniak. Jednak w porównaniu do przemysłowych trójniaków (choćby z Apisu) to słodyczy jest tu całkiem sporo i nie ma za to takiej dziwnej nuty, która pojawia się w apisowskich miodach – ja to określam jako nuty myszowate, kleju w sztyfcie, ewentualnie ścierki. W tle pojawiają się zioła, które przyjemnie równoważą słodycz. Kwasowość niska, praktycznie jej nie ma. Słodycz Łąki nie sprawia jednak wrażenia cieńkusza. Finisz wytrawny, lekko winny.
Świetne to jest. Nawet nie ma porównania do najłatwiej dostępnych w sklepach „przemysłowych” trójniaków. W miodzie wyprodukowanym przez pasiekę Dziki Miód znajdziemy całkiem sporo czystej, przyjemnej miodowej. Ziołowe dodatki są zaznaczone i jednocześnie super zbalansowane. Nie wybijają się na pierwszy plan, ale też nie są przykryte przez miodowość. Razem z winnymi nutami pochodzącymi z beczki zioła dodają Słodyczy Łąki charakteru i sprawiają, że nie jest muląco słodka. Pycha! Zdecydowanie nie dziwię się, że trunek ten może pochwalić się konkursowymi sukcesami.
Cena: 30 zł