Bojan FajrantNiedawno otrzymałem sporą przesyłkę, której nadawcą były Browary Regionalne Jakubiak. Znalazły się w niej po trzy sztuki trzech najnowszych piw z trzech browarów należących do tej grupy. Pierwsze z nich – American Wheat z Browaru Lwówek – już zrecenzowałem na blogu i szału nie zrobiło. Dziś z kolei zabiorę się za kolejne – tym razem za Fajrant, czyli jasny lager z Browaru Bojanowo.

Bojan Fajrant (ktoś chyba przeoczył, to że pod bliźniaczą nazwą ukazało się jedno z piw Browaru Zakładowego) to kolejny jasny lager w portfolio browaru, który jeszcze do 2012 r. świecił pustkami. Decyzja o wprowadzeniu na rynek kolejnego dolniaka trochę mnie zdziwiła, ponieważ kilka przesłanek zapowiadało, że w w BRJ odkryli piwną rewolucję i coraz mniej boją się eksperymentów. Z drugiej strony, nie licząc weizena z Ciechana, lagery są tym, co browarom należącym do Marka Jakubiaka wychodzi chyba najlepiej.

Reklama

Bojanowski browar mieści się w zabytkowym, XIX-wiecznym kompleksie, który w 2012 r. został zakupiony przez Browary Regionalne Jakubiak, co najprawdopodobniej uratowało go przed kompletną degradacją. Browar w Bojanowie bowiem nie przetrwał znaczących zawirowań, które na przełomie XX i XXI wieku co rusz wstrząsały rynkiem piwowarskim w Polsce. W 2006 r., po 125 latach działalności, browar, w którym oprócz piwa produkowano słód oraz napoje gazowane, został zamknięty.

Nie bardzo wiem, czym Bojan Fajrant miałby się wyróżniać. Tak jak już wyżej wspomniałem, jest to piwo dolnej fermentacji i to niezbyt mocne. Jego ekstrakt wyliczono na 11° Plato, a alkohol na 4,7%. Trzeba więc przyznać, że piwo to nie zostało zbyt głęboko odfermentowane, dzięki czemu nie powinno być puste w smaku. Z informacji nadesłanej mi przez browar wynika niewiele, wspomniany został jednak „smak słodu pszenicznego” (cokolwiek to znaczy – może kto wie?), więc zakładam, że w zasypie znalazł się również słód pszeniczny, który być może doda nut zbożowych oraz pozytywnie wpłynie na pienistość. O chmieleniu niestety nic nie wiadomo. Niemniej cudów się nie spodziewam, więc może akurat zostanę pozytywnie zaskoczony ;).

Styl: jasny lager
Ekstrakt:
 11%
Alk. obj.:
 4,7%
IBU
b/d

Data przy­dat­no­ści: 07.11.2017

Kolor: Złote, klarowne.
Piana: Całkiem obfita, drobna, gęsta i trwała.
Zapach: Słodowy, trochę grzybowy (suszone grzyby albo suszona grzybowa zupka chińska).
Smak: Słodowy, trochę ciasteczkowy, pojawia się też zielone jabłko, czyli aldehyd octowy. Goryczka na finiszu niska w kierunku umiarkowanej.
Wysycenie: Niskie.
Bojan Fajrant
Niestety wiele o tym piwie dobrego powiedzieć nie mogę. Faktycznie, balans został zdecydowanie przesunięty w stronę słodową, chmielu tu jednak nie uświadczysz. Nie obyło się też bez wad, których nie da się pominąć. Pierwszy raz spotkałem się z aromatem, który do złudzenia przypomina zapach suszonych grzybów. Jest też aldehyd octowy, który świadczy o tym, że coś niedobrego stało się podczas fermentacji – albo ją na siłę przyspieszano, albo przypadkiem uciekła temperatura. Oczywiście  pić się to dało, choć wielkiej przyjemności z tego nie miałem.
Cena: otrzymane w ramach współpracy z Browarami Regionalnymi Jakubiak
Reklama
PRZEGLĄD RECENZJI
Ocena:
62 %
Poprzedni artykuł#267: Kamionka/Golem – Sour Shower
Następny artykułSłodownia Viking Malt organizuje konkurs
Jakub Siusta
Nazywam się Jakub Siusta. Jestem rodowitym poli­cza­ni­nem, pocho­dzę więc z obsza­ru, które wciąż pozo­sta­je piwną pusty­nią na mapie Polski – zarów­no pod wzglę­dem dzia­ła­ją­cy­ch bro­wa­rów i ini­cja­tyw kon­trak­to­wy­ch, jak rów­nież pod wzglę­dem cie­ka­wy­ch loka­li i wyda­rzeń oko­ło­piw­ny­ch. Dlatego na moim blogu mam zamiar posta­wić na pro­mo­cję tego wszyst­kie­go, co dzie­je się w samym Szczecinie, ale także na zachod­nio­po­mor­skiej sce­nie piw­nej.
bojanowo-bojan-fajrantNiestety wiele o tym piwie dobrego powiedzieć nie mogę. Faktycznie, balans został zdecydowanie przesunięty w stronę słodową, chmielu tu jednak nie uświadczysz. Nie obyło się też bez wad, których nie da się pominąć. Pierwszy raz spotkałem się z aromatem, który do złudzenia przypomina zapach suszonych grzybów. Jest też aldehyd octowy, który świadczy o tym, że coś niedobrego stało się podczas fermentacji - albo ją na siłę przyspieszano, albo przypadkiem uciekła temperatura. Oczywiście  pić się to dało, choć wielkiej przyjemności z tego nie miałem.