Jakiś czas temu z krótką wizytą odwiedziłem Pragę. Nie tę warszawską, ale czeską. W mieście tym byłem krótko, bo jedynie dwie noce, ale i tak sporo udało mi się zobaczyć. Nie byłbym sobą, gdybym na swojej trasie zwiedzania nie umieścił miejsc związanych z piwem. I tak, udało mi się zawitać do czterech browarów restauracyjnych: Victor, U Fleků, U Supa oraz U tří růží.

Victor

Nocleg miałem zabukowany na Žižkovie, Na jednej z mikrouliczek odchodzących od ulicy Husyckiej. Tak się złożyło, że z okna apartamentu widziałem mieszczący się w starej kamienicy Hotel Victor, w którym – jak się okazało – działa też browar. Dzięki temu, choć do Pragi przyjechałem wieczorem, jeszcze tego samego dnia mogłem spróbować pierwszego praskiego piwa.

Reklama

Browar Victor to nowy, nieduży browar, działający na potrzeby hotelowej restauracji. Stojąca na widoku warzelnia jest niewielka – jeśli dobrze pamiętam ma 350 litrów. W ofercie browar ma trzy piwa: Světlé (jasne), Černé (ciemne) oraz Nakouřené polotmave (półciemne wędzone). Obecność tej trzeciej pozycji bardzo mnie zaskoczyła, więc nie mogłem sobie odmówić zamówienia tego piwa. Było dobre – dzięki ekstraktowi na poziomie 13° Plato było łagodnie słodowe, z przyjemnym karmelem oraz wyraźną wędzonką w stylu ogniskowym. Od osoby towarzyszącej spróbowałem jeszcze ciemnego (14° Plato) – było wytrawne, wyraźnie palone i kawowe. Gdzieś tam w tle przebijała się czekolada. Po czeskim ciemnym lagerze spodziewałem się znacznie większej słodyczy, a tu kolejne zaskoczenie ;).

U Fleků

U Fleků to kultowy browar w Pradze, nie mogłem więc pozwolić sobie na jego ominięcie – i to pomimo tego, że jest on zlokalizowany na Nowym Mieście, kawałek od historycznego centrum stolicy Czech. Jego początki datuje się na 1499 r., kiedy Vít Skřemenec rozpoczął tam warzenie piwa. Dziś jest to duży lokal, który na dziedzińcu wypełnionym stołami, a także w ośmiu salach może łącznie pomieścić 1100-1200 osób. Liczby te robią wrażenie, prawda? :).

Oprócz wielkości, wyjątkowe jest też to, w jaki sposób piwiarnia ta działa. Otóż warzone jest tam tylko jedno piwo – Flekovský Tmavý Ležák 13°. Obsługa wychodzi z założenia, że każdy kto tam przychodzi, zamawia właśnie to piwo. Dystrybucja piwa wygląda więc tak, że kelner z tacą wypełnioną kuflami z piwem spaceruje między stolikami i szuka osób, które nie mają piwa lub właśnie je kończą, po czym w zasadzie bez żadnego pytania stawia im na stole nowe. Jednocześnie każdy stolik otrzymuje kartkę, na której odnotowywane kreskami jest każde przyniesione piwo, a także miodówka i beherowka, ewentualne zamówione przez klienta jedzenie.

A jak już jesteśmy przy „szamie”, to muszę przyznać, że przyrządzane żarełko tam jest bardzo smaczne. Zamówiłem sobie wołowinę w sosie ze śmietaną i knedlikami. I był to najsmaczniejszy posiłek w ciągu mojego trzydniowego pobytu w Pradze. Później „na deser” zamówiłem sobie hermelina (marynowany z przyprawami ser camembert) , którego jak dotąd znałem jedynie ze szczecińskiego Českýego Filmu. Ten w wykonaniu U Fleků okazał się być bardzo dobrym – był dobrze przyprawiony i o odpowiedniej konsystencji. Moi towarzysze zamówili natomiast pieczoną golonkę oraz talerz wegetariański. Oboje byli zadowoleni.

No, ale jedzenie nie było przecież gwoździem programu – trzeba napisać kilka słów na temat piwa. Jak już wyżej wspomniałem, jedynym serwowanym tam piwem jest ciemny lager o ekstrakcie 13° Plato. Niegdyś, przed „lagerową rewolucją” piwo to było oczywiście ejlem. I muszę przyznać, że Flekovský Tmavý Ležák 13° to kwintesencja ciemnego lagera. Spodziewałem się piwa dużo słodszego, a tymczasem otrzymałem jedynie lekko słodkawe piwo, zdominowane przez kawę, z nutką karmelu oraz czekolady. Nie bez przyczyny zatem ma ono na Ratebeerze bardzo dobre oceny – style: 100 oraz overall: 91

U Supa

To kolejny praski browar, który swoje początki datuje w XV wieku, a dokładniej na 1431 r. U Supa na swojej stronie chwali się, że jest najstarszym praskim browarem z wyszynkiem. Jest zlokalizowany przy jednej z głównych ulic prowadzących do Starego Rynku. Jest to sporych rozmiarów lokal z ogródkiem w podwórku kamienicy.

Już na samym wejściu uwagę przykuwa wyprodukowana przez Pacovské Strojírny dwunaczyniowa warzelnia, a szczególnie szklana kadź warzelna, umożliwiająca podglądanie procesu gotowania piwa. Browar chwali się, że podobne rozwiązanie w Europie funkcjonuje jeszcze w trzech innych miejscach.

Do Browaru U Supa wpadłem jedynie na chwilę i tylko na piwo. Spośród dwóch warzonych na miejscu piw padło na jasnego lagera (w ofercie był jeszcze ciemny). I muszę powiedzieć, że był to naprawdę bardzo dobry pils – dość wytrawny, fajnie nachmielony, z niewielkim diacetylem. Piwo to było cholernie pijalne i mogę je chyba określić moim największym zaskoczeniem podczas pobytu w Pradze.

U tří růží

Na ten browar trafiłem w sumie przypadkiem dzień wcześniej, idąc z Hradczan do U Fleků. Z zewnątrz obiekt wyglądał zachęcająco, więc postanowiłem wrócić tam w dniu powrotu do Polski. Wnętrze lokalu to stosunkowo niewielka sala z widoczną zza baru warzelnią z miedzianą otuliną.

Okazało się, że browar ten dysponował najszerszą ofertą spośród tych, które odwiedziłem w Pradze. Na kranach było bodaj akurat sześć piw i oprócz piwnej czeskiej klasyki (pokroju pilsa, czy też ciemnego lagera) serwowano tam też mniej oczywiste pozycje (jak np. apa, czy też a’la klasztorny koźlak). Padło na american pale ale, które było zdecydowanie najgorszym piwem pitym w Czechach. Bardzo intensywny diacetyl sprawił, że piwo smakowało jak jogurt o smaku owoców tropikalnym. Maślany aromat był tak silny, że piwo było naprawdę słabo pijalne. Ledwo je zmęczyłem. Może miałem pecha – na ich stronie widzę, że warzą całkiem sporą liczbę różnych stylów, które zapewne dostępne są rotacyjnie.


Poza tym będąc w Pradze bodaj trzy razy piłem jedno z najbardziej znanych czeskich piw – Pilsner Urquell. I… za każdym razem smakowało inaczej – od czystego, bez diacetylu, aż po wyraźnie maślane. Wychodzi więc na to, że nie tylko polskie browary mają problemy ze stabilnością. Miałem też okazję pić bursztynowego lagera z słowackiego browaru Šariš. Był niezły, bardzo łagodny w smaku, karmelowy, choć – jak dla mnie – trochę zbyt bezpłciowy. Do obiadu był jednak jak znalazł ;). 

Sama Praga bardzo mi się podobała – jeśli ktoś jeszcze nie był w tym mieście, to gorąco polecam je odwiedzić. Nie tylko w celach piwnych ;). 

Reklama