500 lajków na facebookowym profilu mojego bloga pękło już w środę. Już jakiś czas temu obiecałem, że na świętowanie tego jubileuszu przeznaczę coś specjalnego. Tak się złożyło, że dzięki życzliwości szczecińskiego sklepu Chmiel – Świat Piwa na urodziny Chmielnika Jakubowego otrzymałem butelkę wypuszczonej w tym roku na rynek warki Imperium Prunum z Browaru Kormoran. Piwo to (a raczej jego pierwsza warka) już raz pojawiło się na moim blogu. Jako, że z reguły nie sięgam dwa razy po tę samą pozycję, to będzie to pierwszy taki przypadek. Po statystykach mojej strony wiem, że wielu z Was czekało na ten tekst, głównie za sprawą kontrowersji, jakie to piwo wywołało zaraz po swojej premierze.
O tzw. prunumgate już pisałem, ale przypomnę, że druga warka Imperium Prunum została uwarzona, jeszcze zanim pierwsza trafiła na rynek, więc w Kormoranie wówczas nie wiedzieli, z jakim odbiorem ze strony klientów będą mieli do czynienia. Gdy okazało się, że piwo zrobiło furorę, było już za późno na jakiekolwiek zmiany, dlatego koniec końców trunku było mniej więcej tyle samo, co rok wcześniej. Kluczowym błędem, który doprowadził do powstania „afery”, było wypuszczenie do hurtowni tego sztosa w podobnej jak w 2016 r. cenie. Przy okazji zdecydowano się niejako nagrodzić odbiorców, którzy w 2016 r. kupili najwięcej piw Kormorana. Tym samym stało się coś, czego mało kto się spodziewał – większość Imperium Prunum trafiło do sieci Makro, gdzie piwo na półki trafiło z naprawdę sporą (miejscami nawet dwukrotną w stosunku do ceny w hurcie) przebitką. Pozostali odbiorcy otrzymali bardzo niewielkie ilości tego piwa, często wręcz pojedyncze butelki. Wychodząc naprzeciw zainteresowaniu ich klientów, braki sklepy uzupełniły w Makro, przez co Imperium Prunum w małych sklepach zaczęło osiągać naprawdę wysokie ceny. Piwa było na tyle mało, że stało się produktem luksusowym i naprawdę pożądanym – na czarnym rynku ceny za jedną butelkę były zbliżone do cen całkiem przyzwoitych whisky!
No dobra, ale co w tym piwie jest takiego wyjątkowego, że zostało aż tak mocno docenione przez konsumentów? Jest to długo leżakowany w browarze (ponad rok!) imperialny porter bałtycki, o ekstrakcie 26° Plato oraz 11% alkoholu. W 2016 r. było to chyba pierwsze na naszym rynku piwo z dodatkiem suski sechlońskiej – suszonej nad dębem bukowym śliwki, produkowanej rzemieślniczo w okolicach Sechny w Małopolsce. Imperium Prunum to jednak nie tylko samo piwo, ale także cały design opakowania, który wprowadził polskie piwowarstwo na nowy poziom. Czarna, jakby malowana butelka, zamknięta zalakowanym kapslem (nie wiem, kto wpadł na pomysł użycia twardego czerwonego laku – cholerstwo niesamowicie utrudnia otwarcie piwa tak, aby żadna drobinka nie znalazła się w szkle. Butelka natomiast została zapakowana w pudełko z szarego kartonu, którego projekt (rozkład tekstu, nadruki) bardzo mi odpowiada. Całość sprawia, że piwo prezentuje się naprawdę wyjątkowo.
Styl: imperialny porter bałtycki
Ekstrakt: 26%
Alk. obj.: 11%
IBU: b/d
Data przydatności: 04.10.2017
Kolor: Czarne, nieprzejrzyste. Przy samych krawędziach brązowawe.
Piana: Rachityczna. Z trudem tworzy się cieniutka warstwa, początkowo pełna większych, niezbyt ładnych pęcherzyków.
Zapach: Jest czekolada, słodkie czerwone owoce – wiśnia, śliwka, troszkę wędzonki i ledwo wyczuwalny alkoholowy niuans.
Smak: Piwo jest słodkie, niesamowicie pełne, nawet wręcz wyklejające gardło. Jest mega czekoladowo, choć w pierwszym momencie głównym motywem jest wędzonka. Jest też sporo nut charakterystycznych dla mocno wyleżakowanych porterów bałtyckich – śliwki, wiśnie i… sos sojowy. Brakuje mi trochę goryczki na finiszu, przez co piwo nie ma pazura – owszem jest gładziutkie, misiowate, ale trochę mdlące.
Wysycenie: Niskie.
O tym, jak piwo smakowało mi w ubiegłym roku, można przeczytać w jednym z pierwszych wpisów na moim blogu. W zasadzie obie warki są dość podobne, ale mam wrażenie, że drobne różnice jednak są. Przede wszystkim w tym roku piwo wydawało mi się słodsze, a słodycz nie miała żadnej kontry. Zabrakło mi wyższej chmielowej goryczki. Do tego doszła odrobina sosu sojowego, którego z degustacji sprzed roku sobie nie przypominam. Zmianie na szczęście nie uległa treściwość tego szlachetnego trunku, która naprawdę robi wrażenie. Czy piwo warte jest pieniędzy, za które można było je w tym roku kupić? Dla mnie chyba graniczną ceną, za jaką mógłbym je jeszcze kupić, byłoby 50 zł. Więcej raczej bym nie dał. Niemniej piwo jest naprawdę dobre, choć zrobiło na mnie mniejsze niż rok temu wrażenie. Serdecznie dziękuję sklepowi Chmiel – Świat Piwa za możliwość jego spróbowania!
Cena: otrzymane w ramach współpracy z Browarem Czarna Owca.