Piwo w stylu session IPA już raz pojawiło się na moim blogu, dziś czas na kolejne. Jak pewnie już pamiętacie, gatunek ten to lekkie, mocno chmielone piwa, w których balans przesunięty jest zdecydowanie w chmielową stronę – wspomniałem o nim zresztą w swoim subiektywnym zestawieniu 10 najlepszych stylów piwa na lato. Dzisiejszy bohater – Fajrant z debiutującego właśnie na moim blogu Browaru Zakładowego z Poniatowej na Lubelszczyźnie – miał swoją premierę na początku kwietnia bieżącego roku. Podobnie jak w przypadku piwa Victoria z Browaru Haust, w zasypie znalazły się płatki owsiany, więc de facto jest to również session oatmeal IPA.
Browar Zakładowy powstał w około 10-tysięcznym mieście leżącym 40 km od Lublina – w Poniatowej. Na potrzeby związane z procesem warzenia piwa zaadoptowany został tam budynek należący niegdyś do kompleksu zakładów Predom – EDA. Sprzęt warzelniczy został odkupiony od rozbudowującego się wówczas Browaru Pracownia Piwa. Obecnie ekipa Browaru Zakładowego to cztery osoby – właścicielem jest Bartłomiej Czarnomski, funkcję piwowara pełnią zaś Michał Pater oraz Jarosław Ośka i, jak to często w Polsce bywa, obaj wywodzą się ze środowiska piwowarów domowych. Ta trójka wspierana jest jeszcze przez Tomasza Krzosa. Na rynku Browar Zakładowy zadebiutował w marcu 2016 r.
Fajrant z Browaru Zakładowego został nachmielony dwiema amerykańskimi odmianami chmielu – Chinook oraz stosunkowo nową na rynku odmianą Equinox. Być może deklarowane 35 IBU nie jest jakąś mega wyśrubowaną wartością, ale w tak lekkim piwie niezbyt wysoka, jak wydawałoby się, goryczka powinna być bardzo dobrze wyczuwalna. Nadmiernej wodnistości piwa zapobiec ma dodatek płatków owsianych, które wnoszą do trunku swego rodzaju gładkość i treściwość.
A, byłbym zapomniał. Bardzo podoba mi się konwencja, jaką przyjął Browar Zakładowy przy projektowaniu swoich etykiet. Są one utrzymane w klimatach plakatów z czasów PRL-u. Również odpowiednio dobrane nazwy poszczególnych ściśle korespondują z tą koncepcją, bowiem wszystkie odwołują się do zakładowej nomenklatury rodem z epoki na szczęście minionej.
Styl: session IPA
Ekstrakt: 11%
Alk. obj.: 4,2%
IBU: 35
Data przydatności: 08.08.2016 r.
Kolor: Przybrudzone złoto, opalizujące.
Piana: Piana ładna, obfita, gęsta i bardzo trwała. Zostawia bardzo ładny, wręcz rewelacyjny lejsing.
Zapach: Owocowy, dominują słodkie cytrusy, chyba mandarynki.
Smak: Wytrawne, już na wstępie pojawiają się owoce – przede wszystkim cytrusy, lekko podszyte leśną żywicą. Na finiszu praktycznie od razu pojawia się silna, zalegająca grejpfrutowo-ziołowa goryczka. Po ogrzaniu piwa do głosu dochodzi chlebowo-zbożowa słodowość, która jednak nie zmniejsza wytrawności piwa. Wlana do szklanki mętna końcówka z butelki minimalnie zmiękcza całokształt trunku.
Wysycenie: Wysycenie poniżej średniej.
Smaczne piwo, choć zarówno Fajrant, jak i recenzowane wcześniej piwo Victoria, cierpią na tę samą bolączkę – niezbyt przyjemną, zalegającą goryczkę. W mocniejszym piwie jej charakter pewnie byłby radykalnie inny – najwidoczniej odpowiednio nachmielić session IPA nie jest łatwo. Bardzo się cieszę, że pojawia się coraz więc lekkich piw, choć wciąż nie jestem do końca przekonany, czy wyodrębnianie osobnego stylu jest w tym wypadku konieczne – wszak różnic między sesyjnym wariantem IPA a american pale ale zbyt wielu nie ma.
Ocena: 4,2/5
Cena: 7,70 zł za 0,5 l w stacjonarnym sklepie specjalistycznym