Browar Brewery Hills całkowicie zrezygnował z butelek na rzecz puszek. Ba, co chwilę wypuszczają nowe piwa – wręcz ciężko nadążyć za kolejnymi premierami. Tym bardziej, że mam jeszcze zaległe dwie recenzje otrzymanych w ramach „darów losu” piw, które cierpliwie czekają na swoją kolej. Oba – Nelson oraz Banana Peach – należą do stylów, które niezbyt dobrze znoszą upływ czasu. Postaram się więc zbyt długo nie zwlekać i dziś mam zamiar spróbować pierwszego ze wspomnianych piw, tj. Nelsona.
Nelson to podwójnie chmielone new england IPA i jest to tzw. single hop, ponieważ użyto w nim tylko jednej odmiany chmielu – nowozelandzki Nelson Sauvin. Odmiana ta jest jedną z moich ulubionych – plasuję ją zaraz za Mosaiciem ;). W opisie tego chmielu znajdziemy wzmianki o złożonym, intensywnym aromacie z pojawiającymi się nutami białych winogron i słodkich owoców tropikalnych. Szczególnie te winogrona, wpadające w akcenty przypominające białe wino lub naftę robią robotę w przypadku Nelsona Sauvina. Tym bardziej więc ostrzę sobie zęby na piwo podesłane mi już jakiś czas temu przez Brewery Hills.
Poza tym mamy do czynienia z dość typowym new englandem. W zasypie – oprócz słodu jęczmiennego – znalazły się zatem słód pszeniczny oraz płatki owsiane. W zalewie lekkich „ipek”, z którym ostatnio coraz częściej się spotykamy, tu pod względem parametrów mamy podejście klasyczne – tj. 16° Plato, z czego uzyskano 6,4% alkoholu. Nelson jest więc piwem dość płytko odfermentowanym. No, ale takie właśnie powinny być new englandy, które w swoim zamyśle mają przypominać sok owocowy.
O mojej opinii na temat puszek z Browaru Brewery Hills pisałem już nie raz – bardzo mi się podobają. Etykiety są na bardzo fajnym papierze, przejrzyste i czytelna. Naprawdę ładnie się prezentują. Co ciekawe browar w swojej komunikacji lansuje hasło, że puszki są sexy :). Na pewno opakowanie to ma sporo zalet (przede wszystkim nie przepuszcza światła!), choć są też i minusy – głównie większe zagrożenie utlenienia się piwa podczas rozlewu.
Data przydatności: 16.12.2020 r.
Kolor: Świetliście złociste, opalizujące.
Piana: Obfita, gęsta i drobna. Biała. Dość szybko dziurawi się, strzępi się i opada. Ładnie oblepia szkło.
Zapach: Pierwsze, co się rzuca w nos, to zielona cebulka, pochodząca z chmielu. Na drugim planie pojawiają się cytrusy.
Smak: Rześkie, chmielowe. Chmiel wnosi tu sporo słodkich owoców – głównie cytrusów. Piwo jest wyraźnie słodkawe od słodowości. Nelson sprawia wrażenie bardzo gładkiego, aksamitnego, a nawet śliskiego na języku. Goryczka niska w kierunku umiarkowanej.
Wysycenie: Poniżej średniej. Odpowiednie.
Fajne piwo. Nelson to najlepsze piwo z Browaru Brewery Hills, które dotychczas próbowałem – a było ich jak dotąd pięć: Lazy Delight, El Bandido, Sour Power, Mosaic oraz Miami Weiz. Fajnie nachmielone, soczkowe i jednocześnie rześkie – chociaż w aromacie pojawia się nie do końca przyjemna cebulka. Poza tym ciężko jest się do czegoś przyczepić – taki właśnie powinien być new england. Jestem zadowolony :).
Cena: piwo otrzymane w ramach współpracy barterowej z Browarem Brewery Hills