W Polsce najszerzej dostępnym klasycznym niemieckim weizenem jest Paulaner. W Niemczech zaś – przynajmniej tak wynika z moich obserwacji w sklepach w Meklemburgii – równie często, o ile nie częściej, można trafić na innego znanego weizena. Jest nim Franziskaner Weissbier warzony obecnie w browarze Spaten-Franziskaner-Bräu GmbH. Można śmiało powiedzieć, że jest to ikona stylu odwołująca się swoją tradycją do samych początków niemieckiego piwowarstwa.
Historia Franziskanera rozpoczyna się w 1363 r., kiedy to w pobliżu monachijskiego klasztoru franciszkanów powstał browar. W XIX wieku został on przeniesiony na przedmieścia dzisiejszej dzielnicy Monachium Au. W 1858 r. udziały Franziskanera przejął Gabriel Sedlmayer – właściciel Browaru Spatenbräu. Dopiero w 1922 r. obie marki zostały połączone i powstała działająca do dziś spółka Spaten-Franziskaner-Bräu GmbH, należąca dziś do koncernu AB InBev.
Hefeweizen to typowy klasyczny, niemiecki styl, który chyba każdy z Was zna. Przed wybuchem piwnej rewolucji, było to w zasadzie jedyne ciekawsze (tzn. nie będące lagerem) łatwo dostępne piwo w Polsce. Gdy byłem na studiach i zaczynałem odwiedzać Starą Komendę, to wówczas mówiło się, że piwa pszeniczne – dzięki swojej łagodności i bananowemu posmakowi – są idealnym stylem dla kobiet (abstrahując już od tego, czy słusznie). Niemniej dziewczyny często sięgały właśnie po weizena.
O samej recepturze Franziskanera Weissbiera wiemy niewiele – niestety jest to typowa praktyka koncernów. Na etykiecie mamy podany skład, w którym znalazły się takie surowce jak: słód pszeniczny (na pierwszym miejscu, więc powinno być go najwięcej), słód jęczmienny, czy ekstrakt chmielowy. Co ciekawe ten ostatni składnik wymieniony został za drożdżami, co sugeruje, że było go mniej niż drożdży. Natomiast informację o poziomie ekstraktu znalazłem w odmętach internetów.
Sama etykieta to typowa klasyka – mamy więc sporo elementów pozłacanych, co w oczach koncernów daje wrażenie ekskluzywności, produktu premium. Głównym motywem jest sylwetka mnicha franciszkańskiego popijającego sobie piwo w kuflu. Jest to więc ewidentnym nawiązaniem do historii marki, która jednak już od dawna nie ma nic wspólnego z franciszkanami.
Piwo niefiltrowane i pasteryzowane.
Data przydatności: 08.2021
Wygląd: Złote, wyraźnie zamglone, ale nie mętne.
Piana: Drobniusieńka, gęsta i betonowo wręcz trwała. Obfita. Zostawia ładny lejsing.
Aromat: Słodowy, zbożowy, lekki banan.
Smak: Rasowy weizen – treściwy, pełny, gładki, słodowy, zbożowy. Chwilę później pojawia się dojrzały banan i lekki goździk. Piwo sprawia wrażenie słodkiego. Na finiszu pojawia się jednak coś dziwnego – jakby przypieczony, trochę przypalony spód od ciasta, przypalony karmel, czy ziemniak. Nie spotkałem się z czymś takim w weizenie. Goryczki brak.
Wysycenie: Umiarkowane w kierunku niskiego (zapewne piwo się odgazowało przez spienienie się).
Dobry weizen. Chociaż piłem to piwo już wiele razy, to pierwszy raz spotkałem się w nim z jakimś dziwnym posmakiem, którego nie umiałem zidentyfikować. Nie wiem, co to było, ale miałem skojarzenie z czym mocno przypieczonym, na granicy z przypalonym. Psuło mi to trochę przyjemność z degustacji, bo poza tym wszystko było na swoim miejscu. Sporo nut zbożowych, pszennych, uzupełnionych akcentami bananowymi lekkimi fenolami goździkowymi. Całość dobrze zbalansowana.
Cena: nie pamiętam (kupione w niemieckim hipermarkecie)