fot. Browar Brodacz/Facebook

Prezes firmy Brodacz SA oraz założyciel browaru o tej samej nazwie Tomasz Brzostowski zabrał głos ws. ostatnich doniesień o wpisaniu przez Komisję Nadzoru Finansowego ww. spółki na listę ostrzeżeń publicznych o złożonym do prokuratury doniesieniu. Z oświadczenia wynika, że przyczyną takiego rozwoju sytuacji są różniące się interpretacje prawników oraz KNF przepisów dot. ofert publicznych akcji.

O sprawie pisaliśmy we wtorek w artykule „KNF ostrzega przed firmą Brodacz SA”.

Reklama

Według informacji przekazanych przez Brzostowskiego sprawa składa się z dwóch części. Po pierwsze, KNF uważa, że do dozwolonego prawem limitu 1 miliona euro wlicza się nie kwotę, którą udało się zebrać (z reguły cel nie jest realizowany w 100%), a kwotę, którą zamierzało się zebrać.

– W toku dalszego działania okazało się, że najważniejsze jest to, ile się deklaruje, że myśli się, że zbierze się tego kapitału – mówi prezes Brodacza Tomasz Brzostowski.

Brzostowski mówił, że organizując pierwszą emisję akcji w 2018 r. o tym nie wiedzieli. Zwraca zresztą uwagę, że wówczas była to trzecia tego typu zbiórka w historii polskiego kraftu – wcześniej tego typu akcję przeprowadziły Browar Jastrzębie oraz Doctor Brew. Zebrano wówczas 1 273 980,00 zł, przy zakładanym celu wynoszącym ponad 4 miliony złotych.

Drugą sprawą jest interpretacja KNF-u terminu, po którym można rozpocząć kolejną emisję. Browar Brodacz był przekonany, że kolejną zbiórkę można rozpocząć po 12 miesiącach od rozpoczęcia poprzedniej. Okazało się jednak, że według KNF-u terminem wiążącym, od którego liczy się wspomniane 12 miesięcy, termin zakończenia poprzedniej zbiórki. Sprawa wyszła na jaw przy okazji drugiej emisji, która ruszyła pierwotnie w listopadzie 2019 r., a której celem było zebranie brakującej kwoty.

– Po tygodniu, czy dwóch, od startu emisji otrzymaliśmy pismo z KNF-u, że mamy niedotrzymany termin tych 12 miesięcy – mówi Brzostowski.

Po wymianie pism z Komisją kilka dni później zdecydowano o anulowaniu tej emisji tak, jakby się ona nigdy nie odbyła. Inwestorom, którzy zdecydowali się na zakup akcji, zostały zwrócone pieniądze.

Na początku 2020 r. ruszyła kolejna emisja, już na innej podstawie prawnej z przygotowanym memorandum z obowiązującym nowym limitem wynoszącym 2,5 miliona euro. Ta i poprzednia zbiórka zostały ogłoszone na podstawie tej samej uchwały zezwalającej na podwyższenie kapitału zakładowego o 2,640 miliona złotych.

W październiku 2020 zorganizowano kolejną emisję na kwotę 1 miliona złotych, której celem było zebranie funduszy na budowę browaru.

– Wtedy KNF odezwał się do nas, że my prowadzimy tę emisję w sposób niezgodny z prawem – relacjonuje Brzostowski.

Okazało się, że wzięto pod uwagę wszystkie emisje, w których łączna kwota, którą zamierzano zebrać, przekroczyła dozwolony prawem limit. Brodacz SA nie zgadza się z tą interpretacją i uważa, że przy braku precyzji przepisów jest ona krzywdząca dla przedsiębiorców.

Jak mówi prezes spółki Brodacz, w momencie ujawnienia drugiej nieprawidłowości w prowadzeniu emisji, KNF zdecydował o skierowaniu sprawy do zbadania w prokuraturze. Z tego też powodu Komisja była zobligowana do umieszczenia spółki Brodacz SA na liście ostrzeżeń publicznych.

Brzostowski zwraca uwagę, że każda z decyzji o emisji była konsultowana bardzo dokładnie z prawnikami. Co więcej przygotowując zbiórkę Brodacz SA zwrócił się do KNF-u z prośbą o wydanie interpretacji przepisów, która jednak przez Komisję nie została spełniona.

Browar Brodacz ma nadzieję, że jak najszybciej uda się znieść wpis na listę ostrzeżeń publicznych.

– Myślę, że wszystko skończy się okej – kończy Tomasz Brzostowski.

Cała wypowiedz Tomasza Brzostowskiego:

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś/aś – zachęcam do polubienia naszego profilu na Facebooku:

  Polub Chmielnik Jakubowy na Facebooku

Reklama