fot. Bogusława Burzyńska

III edycja Szczecińskiej Ligi Piwowarów już za nami – werdyktem zebranej 19 czerwca w szczecińskim multitapie The Office – Craft Beer Pub publiczności lepszym okazał się Wojciech Gasek, który w finale pokonał Artura Molendę w mało znanym i trudnym stylu piwa, jakim jest table brett. Gatunkiem tym swego czasu zajął się Browar PINTA, który swoją interpretację przygotował na Beer Geek Madness 4. Trzecie miejsce w tegorocznej Lidze zajął Damian Świętnicki.

Jurorzy tym razem mieli twardy orzech do zgryzienia – nie dość, że styl ten nie został opisany w żadnej z najbardziej znanych klasyfikacji sędziowskich, to jeszcze finaliści zaprezentowali dwie całkowicie od siebie różne interpretacje. Choć obie nie różniły się od siebie ekstraktem (10° Plato), to wyraźne różnice były już w ich wyglądzie. Artur uwarzył piwo jaśniejsze (połowę zasypu stanowiła pszenica),  zaś Wojtek ciemniejsze za sprawą dodatku słodu monachijskiego. Różnice były też w chmieleniu – oba były delikatnie nachmielone amerykańskim chmielem, a Wojtek zdecydował się jednak na minimalne nachmielenie swojego table brett amerykańskimi odmianami chmielu. Jak na ten styl przystało, do fermentacji swoich piw obaj piwowarzy wykorzystali Brettanomyces, wspomagając je innymi gatunkami drożdży i bakterii. Obecność brettów w teorii miała zaowocować akcentami określanymi jako „funky” – tj. fenoli, siana, stajni, spoconego konia, ale także słodkich, dojrzałych owoców, takich jak np. brzoskwinia, czy ananas.

Reklama

Po lewej Artur Molenda, po prawej Wojciech Gasek. Fot. Bogusława Burzyńska
Po lewej piwo Wojtka, po prawej table brett Artura.

Piwo Artura, choć mniej spektakularne, było bliższe mojemu wyobrażeniu table brett, jako piwa stołowego, niezobowiązującego, idealnego do ugaszenia pragnienia i wypicia przy obiedzie. Niestety trochę zbyt intensywna zbożowość (taka w typie chleba z mąki kukurydzianej), przykryła dobrodziejstwa wyprodukowane przez drożdże. Jednak po odczekaniu i ogrzaniu piwa pokazały się przyjemne siano oraz akcenty fenolowe – przyprawy korzenne, goździki, pieprz. Natomiast Wojciech Gasek stworzył trunek z całą pewnością bardziej złożony, bardziej wyrazisty, wręcz degustacyjny, co od razu trafiło w upodobania zebranych w The Office beer geeków. Wyraźnie czuć było w nim owocowość, którą w pierwszej chwili błędnie zidentyfikowałem jako pochodzącą od chmielu. Brzoskwinia i ananas, które były naprawdę przyjemne, pochodziły od drożdży. W sumie pierwszy raz spotkałem się z tak intensywnymi tego typu nutami. To co mi w nim zdecydowanie nie pasowało to wyraźnie zaznaczona, lekko zalegająca na podniebieniu goryczka – w mojej opinii zbyt intensywna jak na zwyczajne piwo stołowe.

Po dłuuugim namyśle zdecydowałem się zagłosować na interpretację Artura – właśnie przez jej bliskość do mojego wyobrażenia table brett. Jednak, gdyby ustalona przez organizatorów kategoria rywalizacji była szersza -np. brett ale – to wówczas bez zastanowienia wybrałbym piwo Wojtka, którego poziom był naprawdę wysoki i który zaskarbił sobie sympatię „wyborców”.

fot. Bogusława Burzyńska
fot. Bogusława Burzyńska
fot. Bogusława Burzyńska

Sama impreza, której organizatorem był Zachodniopomorski Oddział Terenowy Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, spotkała się z naprawdę dużym zainteresowaniem – już na godzinę przed rozpoczęciem finału, bądź co bądź, niezbyt duży pub wypełnił się osobami zainteresowanymi tym wydarzeniem. Nie zabrakło oczywiście wielu osób z zachodniopomorskim piwowarstwem (nie tylko domowym). W szczytowym momencie przejście do baru było całkiem sporym wyzwaniem, a barmani musieli uwijać się niczym w ukropie :).

fot. Bogusława Burzyńska
fot. Bogusława Burzyńska

Tak się jakoś złożyło, że już od dawna nie miałem okazji na wyjście do pubu. Nie mogłem się więc oprzeć okazji, żeby spróbować kilku ciekawych piw, które akurat były na kranach w The Office. Pub nie jest najlepszym miejscem na przeprowadzanie dogłębnych degustacji, dlatego nie starałem się zapamiętywać szczegółów. Poniżej wynotuję kilka słów na temat piw, które piłem.

Jako pierwsze zamówiłem sobie Trapeze z Browaru Raduga i dobrze zrobiłem, bo jak się okazało, jeszcze tego wieczoru beczka się skończyła. Jest to wheat ale z dodatkiem marakui i muszę przyznać, że wcale nie dziwi mnie to, że Kopyr swoją wideorecenzję tego piwa oznaczył jako „sztos alert”. Trapeze był wczoraj naprawdę owocowy, gdybym nie wiedział, że to piwo, z łatwością mógłbym uznać je za niskosłodzony sok z owoców tropikalnych. Pycha!

Drugim piwem, które postanowiłem spróbować, była Sielanka z Browaru Cztery Ściany. Był to przyzwoity, choć mało orzeźwiający i trochę przekolendrowiony witbier ze zbyt mało intensywnymi cytrusami. Poprawne.

Trzecim piwem, które spróbowałem, było Prunum Lascivum z Browaru Szałpiw, czyli śliwkowy kwas. Spodziewałem się piwa znacznie kwaśniejszego niż było w rzeczywistości. A tak wyszedł przyjemny, wyraźnie owocowy kompot, który bardzo sympatycznie się piło. Jeżynowy sour ale, który piłem na Szczecin Beer Fest, był jednak znacznie lepszy.

Piłem jeszcze Misty oraz Native American z Browaru Trzech Kumpli. Oba okazały się bardzo dobrymi, rasowymi IPA o intensywnym nachmieleniu. Smakowało.

Na koniec jeszcze raz chciałbym pogratulować Wojtkowi zwycięstwa w Lidze. Arturowi natomiast składam gratulację za zajęcie zaszczytnego drugiego miejsca. Muszę przyznać, że żałuję, że nie byłem na żadnym z wcześniejszych etapów rywalizacji. Postanowiłem sobie jednak, że w przyszłym sezonie będę się na tych wydarzeniach pojawiał znacznie częściej – mam nadzieję, że to wypali :). Obiecuję też, że będę na bieżąco informował Was o wszystkim, co dotyczy przyszłorocznego sezonu zmagań :).

PS.

Za udostępnienie zdjęć serdecznie dziękuję Bogusławie Burzyńskiej. Mój stary aparat, jak się okazało, niestety niezbyt dobrze sobie radzi z ustawianiem ostrości w półmroku, jaki panował w lokalu.

Reklama