Jarmark JakubowyWczoraj zakończył się trwający od czwartku (tj. od 20 do 23 lipca) Jarmark Jakubowy w Szczecinie, już po raz 9. zorganizowany w bezpośrednim otoczeniu szczecińskiej katedry pw. św. Jakuba Apostoła. Choć mieszkam dosłownie kilkanaście kilometrów od Szczecina, to – aż wstyd się przyznać – w tym roku na jarmarku pojawiłem się pierwszy raz. Nie byłbym sobą, gdybym przy okazji nie skupił się na piwnych akcentach, szczególnie, że na materiałach promocyjnych organizatorzy chwalili się, że podczas imprezy skorzystać będzie można z oferty ponad 200 stoisk. Jak więc pod tym kątem wypadła ta niemała przecież impreza?

Niestety słabo. Jedynymi ciut jaśniejszymi punktami były stanowiska szczecińskiego Browaru Stara Komenda oraz sklepu specjalistycznego Elysium. I właśnie to pierwsze zdecydowałem się odwiedzić, szczególnie że na czerwcowym Szczecin Beer Fest zabrakło mi czasu, aby spróbować czegokolwiek z tego najstarszego w mieście browaru restauracyjnego. Akurat na Jarmarku Jakubowym swoją premierą miało nowe piwo z Browaru Stara KomendaSession IPA, które jako jedyne sobie zamówiłem. Niestety nie miałem ze sobą szkła, więc byłem zmuszony do picia z plastikowego kubka, co niestety nie wpływa pozytywnie na jakość degustacji. I właśnie nie wiem, czy to było powodem tego, że piwo to praktycznie nie miało zapachu, jakby ktoś w na pl. Batorego zapomniał o chmieleniu na zimno. W smaku było całkiem nieźle – choć dalej nie było feerii aromatów i smaków, to jednak session IPA była faktycznie całkiem lekka i sesyjna, z przyjemnie zaznaczoną wyraźną goryczką na finiszu. Myślę, że dobrze, że się na nie zdecydowałem – na pozostałych nalewakach były jeszcze znane mi z lat wcześniejszych: Jasne, Pszeniczne i – jeśli dobrze pamiętam – Bursztynowe.

Reklama

Jarmark Jakubowy

Natomiast właściciele sklepu Elysium na swoim stoisku położyli nacisk na piwa z oferty Browaru Hopster, co zresztą jest zrozumiałe, wszak są jego współwłaścicielami ;). Akurat gdy byłem w okolicy, z dwóch kranów lały się piwa, które już znałem, więc nawet nie podchodziłem do tego stanowiska. Nie zainteresowały mnie również te, które były sprzedawane w butelkach – jakoś wolę je kupować w normalniejszych cenach w sklepie, szczególnie że w niewielkiej lodówce stała jedynie część oferty.

Jarmark Jakubowy

Na Jarmarku Jakubowym oczywiście nie mogło zabraknąć stałych bywalców tego typu imprez – mowa tu o Browarze Koreb i EDI. Choć oba warzą raczej kiepskiej jakości piwa, to jednak za każdym razem na wszelkich festynach i jarmarkach zyskują sporą popularność, wmawiając konsumentom, że tak właśnie powinno smakować piwo. Fakt, przyznaję się bez bicia – smak oferowanych przez nie trunków znam póki co jedynie z opowieści, bo jak dotąd nie wystarczało mi odwagi, by ich spróbować. No i za każdym razem, gdy jestem w pobliżu stoiska tych browarów odzywa się we mnie skąpiradło i zwyczajnie szkoda mi kasy na coś, co najprawdopodobniej smakować mi nie będzie ;). Niemniej za każdym razem, gdy jestem na imprezach, na których wystawia się któryś z tych dwóch browarów, to zawsze jestem pod wrażeniem skuteczności ich marketingu, ponieważ naprawdę sporo osób do nich zachodzi i potem chodzi z obrandowanymi ich logosami plastikowymi kubkami.

Jarmark Jakubowy

Największą grupą stoisk, oprócz tych z miodem i artykułami pochodzenia pszczelego, były te nawiązujące do Kresów Wschodnich – głównie do Podlasia i Litwy. Nie od dziś wiadomo, że właśnie tam wielu mieszkańców Pomorza Zachodniego ma swoje korzenie. Były więc kramy z wędlinami, ciastami, ale także z kwasami chlebowymi i… piwem. Ja jednak nie przygotowałem się „do lekcji” i litewskich klimatów kompletnie nie znam. Wszystkie dostępne piwa wyglądały mi na typową koncernówkę i żadne z nich nie przykuło mojej uwagi. Skusiłem się jedynie na kwas chlebowy, który jest dla mnie świetnym zamiennikiem coli.

Innym wystawcą, co prawda pozapiwnym, który mnie zainteresował była Pasieka Dziki Miód, na stoisku której można było zakupić miody pitne. Miodosytnię tę poznałem przy okazji Szczecin Beer Fest, gdzie kupiłem recenzowany już tu na blogu trójniak “Chmielak”, czyli chmielony miód pitny. Tym razem dostępne były dwa rodzaje – wspomniany Chmielak oraz Porzeczkowiec, na który się zresztą skusiłem. Niedługo być może naskrobię kilka słów na jego temat.

Nieusatysfakcjonowany imprezą pod względem piwnym przy powrocie do domu postanowiłem zajrzeć do mojego ulubionego obecnie szczecińskiego multitapu – The Office, który znajduje się rzut kamieniem od ulic, które w ostatnich dniach były zajęte przez stoiska Jarmarku Jakubowego. Choć czasu miałem niewiele, to decyzji o wizycie nie żałuję, bo spróbowałem dwóch naprawdę bardzo ciekawych piw oraz cydru z beczki.

Pierwszym piwem, które spróbowałem, było Let’s Cook Gose Ze Śliwką z Browaru Deer Bear. Muszę przyznać, że była to chyba najlepsza interpretacja tego tradycyjnego niemieckiego stylu i to pomimo tego, że sól i kolendra były raczej schowane, przykryte przez inne dodatki. Piwo było przede wszystkim zaskakująco kwaśne jak na gose i ekipie spod znaku jelenia i niedźwiedzia wyszedł naprawdę przyjemny owocowy kwasik.

Drugim piwem, na które się skusiłem, było Cocos Zanel z kooperacji browarów Hopium i Inne Beczki. Z tym pierwszym było to moje pierwsze spotkanie. Tak, choć Hopium należy do browarów, które najczęściej wypuszczają nowe piwa, to jednak do tej pory żadnego z nich nie piłem. W The Office trafiłem akurat na porter angielski z dodatkiem kokosa, wanilii oraz kakao. Jakkolwiek w zapachu było średnio – pojawiły się jakieś truskawkowe estry, to już w smaku było bardzo dobrze. Dostałem wszystko to, co było zapowiedziane w opisie tego piwa. Całość smakowała jak bardzo przyjemna czekoladka z nadzieniem kokosowym, może nawet jak słynne Bounty :).

Tak jak już wyżej wspomniałem, oprócz piw na jednym z kranów dostępny był cydr Smykan, ale nie taki zwykły, bo… chmielony. Tak, dodano do niego chmielu i to amerykańskiego – Simcoe. W zapachu więc faktycznie majaczył cytrusowo-leśny niuansik, bardzo przyjemnie to skomponowało się z zapachem jabłek. W smaku było bardzo wytrawnie, a na finiszu pojawiła się wyraźna, idealnie ułożona goryczka. Bardzo dobry trunek.

Podsumowując, Jarmark Jakubowy zaskoczył mnie nieco swoim rozmachem oraz frekwencją. Ludzi było naprawdę multum. Miejscami ciężko było przejść, nie mówiąc już o zrobieniu sensownego zdjęcia, bez czyjegoś przypadkowego wejścia w kadr. Dlatego musicie mi wybaczyć, że tak niewiele zdjęć dołączam do tej relacji. Na drugi raz postaram się poprawić. No, właśnie – jeśli chodzi o przyszłość, to życzyłbym sobie, aby organizatorzy zauważyli piwowarstwo rzemieślnicze i utworzyli np. coś w rodzaju strefy browarów (może być połączona ze stoiskami miodosytni oraz cydrowni), tak jak to zrobiono bodaj przy okazji Pikniku nad Odrą (na który niestety nie dotarłem). Choć na samym Jarmarku Jakubowym pod względem piwnym niewiele mnie zainteresowało, to jednak z uwagi na wizytę w The Office wyjazd uważam za udany ;).

Reklama