Z czym kojarzy się Wam słowo „Pedigree”? :). Idę o zakład, że z karmą dla psów. Okazuje się jednak, że w języku angielskim jest to po prostu wyraz pospolity, który na język polski tłumaczy się jako drzewo genealogiczne, metryka, czy też metryczka. Słowem tym nazwane zostało jedno z piw wyprodukowanych przez Marston’s Brewery, które nie tak dawno dostępne było w sklepach sieci Lidl. Pedigree kupiłem już jakiś czas temu i jest już zapewne niedostępne. Z różnych przyczyn dopiero dziś mogę sprawdzić, czy warto było po nie sięgnąć.
Marston’s Brewery to wbrew pozorom nie tylko browar, ale także marka, pod którą w Wielkiej Brytanii działa cała sieć ponad 1700 pubów. Obecnie firma ta jest właścicielem aż sześciu browarów: Marston’s, Banks’s, Jennings, Ringwood , Brakspear and Wychwood. Jest to tym samym największy na świecie piwa w tzw. caskach – czyli w specjalnych beczkach, z których serwowane są refermentowane, „żywe” piwa, w Wielkiej Brytanii zwane real ale’ami. Piwo z casku serwowane jest nie za pomocą używanego do wypychania zawartości gazu (np. dwutlenku węgla), ale grawitacyjnie, wolną przestrzeń uzupełniając powietrzem atmosferycznym. Daje to bardzo specyficzny efekt – real ale jest zwykle nisko nagazowany, o aksamitnej teksturze, z niezbyt obfitą, ale drobną i trwałą pianą.
Historia Marston’s Brewery, działającego w Burton upon Trent rozpoczęła się w 1834 r. Jego lokalizacja słynie z wyjątkowej na światową skalę wody, która dzięki wysokiej zawartości siarczanu wapnia, jak się okazało, świetnie nadaje się do warzenia mocniej chmielonych (jak na XIX-wieczne warunki) ejli. Wiele browarów na całym świecie, w tym także tych domowych, stara się odtworzyć ten efekt, przed warzeniem odpowiednio modyfikując wodę, choćby poprzez dodanie gipsu piwowarskiego. Nazywa się to burtonizacją wody.
Krótki research w internecie podsunął mi również kolejną kwestię, która czyni Pedigree na swój sposób wyjątkowe. Otóż jest to jedyne brytyjskie piwo fermentowane metodą Burton Union. Otóż fermentacja odbywa się w szeregu połączonych ze sobą drewnianych beczek, z których każda jest wyposażona w system odprowadzania nadmiaru piany i drożdży do specjalnie przygotowanej w tym celu rynny, w której przy okazji oddzielane są zdrowe drożdże od piwa, które zawracane jest z powrotem do beczek. Metoda ta, która pozwala na zminimalizowanie strat, została wynaleziona w 1830 r. Co ciekawe, Pedigree jest poddawane refermentacji w butelce, co nadal w Polsce jest rzadkością, a znacząco poprawia trwałość trunku.
Jeśli chodzi o amber ale, to obecnie na rynku znacznie częściej słyszy się o jego amerykańskim wariancie, którego przedstawiciele pojawiali się już zresztą na moim blogu. W przypadku angielskiego podejście granica między pale ale’em, bitterem, amber ale’em jest bardzo nieostra i w praktyce często ciężko je od siebie odróżnić. W przypadku pedigree spodziewam się słodowego, biszkoptowo-estrowego trunku, który powinien być jak najbardziej sesyjny.
Styl: amber ale
Ekstrakt: b/d
Alk. obj.: 4,5%
IBU: b/d
Data przydatności: 30.06.2018 r.
Kolor: Miedziane, klarowne.
Piana: Początkowo ładna, drobno- i średniopęcherzykowa, niestety dość głośno syczy. Dość szybko redukuje się do cienkiej warstwy.
Zapach: Estrowy, jabłkowy, lekko karmelowy.
Smak: Pedigree to piwo wodniste, trochę nijakie smakowo. Estry jabłkowie (na pewno nie jest to aldehyd octowy) dominują również w smaku. Spod nich nieśmiało wydostają się nuty karmelowe i biszkoptowe. Goryczka ziołowa, niska w kierunku umiarkowanej.
Wysycenie: Wysokie, trochę szczypie w gardło.
Szału nie ma. Ot, jest to typowy brytyjski ale, w którym dominują estry w połączeniu z biszkoptami i karmelem. Trochę zaskoczyła mnie intensywność owoców w smaku – wskazuje to na to, że fermentacja była przeprowadzana w wysokiej, nawet jak na górną fermentację, temperaturze. Piwo do wypicia do obiadu i do zapomnienia.
Cena: 3,99 za 0,5 litra w markecie