Kraftwerk jest jednym z tych browarów, które w trakcie swojej historii drastycznie zmieniły filozofię działania. Startowali jako typowo kraftowy browar kontraktowy. Po uruchomieniu produkcji na „swoim” w Rzuchowie priorytety się jednak zmieniły i Kraftwerk postanowił wyjść do szerszego grona odbiorców. Jego piwa zniknęły z kanału specjalistycznego i na stałe pojawiły się w marketach i hipermarketach. Od czasu do czasu lubię sprawdzić formę tych piw, stąd też dziś zajmę się american pale ale’m pn. Easy Rider.
American pale ale to styl dość rzadko spotykany w ofercie browarów kraftowych. Został wyparty przez session IPA, który jest zbliżony charakterem do „apy”, ale lepiej się sprzedaje. Easy Rider cały czas jednak pozostaje (chyba) w stałym portfolio Kraftwerku i bez trudu można kupić je w hipermarketach. Recenzowany dziś egzemplarz dostałem w prezencie i głównie dlatego mogę go dla Was zrecenzować. Sam bowiem rzadko bywam w tego rodzaju dużych sklepach, a piwo kupuję głównie w sklepie specjalistycznym.
Easy Rider – tak jak chyba wszystkie piwa Kraftwerku – ma etykietę utrzymaną w klimatach steampunku. Cała linia wydaje się spójna i przemyślana, chociaż co nieco można się przyczepić do czytelności projektów. Maciupkie fonty tekstu z informacjami temu nie sprzyjają. Na etykiecie nie znajdziemy zbyt wielu informacji, do których przyzwyczaili nas kraftowcy. Jest dość ubogi w szczegóły skład, nie ma podanego ekstraktu (ta informacja jest jednak dostępna na stronie internetowej browaru).
– Aromatyczne, wytrawne piwo w stylu APA o pięknym złotym kolorze. Uczucie towarzyszące jego degustacji można porównać do naszej porannej przejażdżki po oszronionych bezdrożach podwąsowskich wsi. Początkowy gładki ślizg przez oba pasy kończy się lądowaniem w rowie z silnym dzwonem. Tutaj natomiast pierwsze wyraźne nuty cytrusowe, zaraz po przełknięciu ustępują miejsca silnemu uderzeniu goryczki – tak z kolei o tym piwie pisze jego producent.
Na koniec warto wspomnieć, że Easy Rider to piwo niepasteryzowane i niefiltrowane.
Piwo niepasteryzowane, niefiltrowane
Data przydatności do spożycia: 30.09.2021
Kolor: Złocista, opalizujące.
Piana: Ogromna, wypełnia prawie całą szklankę. Gęsta niczym bita śmietana, mega trwała. Piwo jest ewidentnie przegazowane (choć z butelki nie wylata).
Aromat: Dziwny – niby cytrusowy, brzoskwiniowy, ale też jakiś taki pietruszkowy, kolendrowy.
Smak: Wytrawne, lekkie, zwiewne. Słodowość jest przyjemna, orzeźwiająca, nieco zbożowa w charakterze. Chmielowość jest cytrusowa – wyczuwalne jest głównie pomelo, z jakimś niuansem białych owoców, białego wina. Goryczka całkiem nieźle zaznaczona.
Wysycenie: Bardzo wysokie.
Dziwne to piwo. Na pewno jest przegazowane – no, ale może to być zasługą lata i wystawienie przez sklep butelki Easy Ridera na zwykłą, niechłodzoną półkę. Ostatnie wysokie temperatury mogły się mu dać we znaki. Po drugie coś dziwnego zadziało się też w smaku i aromacie. Wyczułem bowiem jakieś takie niespodziewane, przyprawowe akcenty – czyżby zaczynało się już jakieś zakażenie? Poza tym zarówno słodowość i chmielowość są przyjemne. Jest też wyrazista goryczka.
Cena: piwo otrzymane w prezencie