Mönchshof KellerbierNiemieckie piwowarstwo lagerami stoi – wystarczy wejść w Niemczech do pierwszego lepszego sklepu, aby dojść do takiego wniosku. Z górniaków dużą popularnością cieszą się jedynie weizeny i jego pochodne, bo nie ukrywajmy, że gose, berliner weisse, altbiery, czy też kölsche to jednak raczej regionalne ciekawostki niż codzienne napoje większości Niemców. Jako, że obecnie na 6 moich recenzji piw zza naszej zachodniej granicy tylko 2 z nich dotyczą lagerów, to trzeba coś z tym zrobić. Tym razem postanowiłem więc sięgnąć po coś dolnej fermentacji, a mianowicie po Mönchshof Kellerbier z Browaru Kulmbacher z północnej części Bawarii, zwanej Górną Frankonią. 

Kellerbier – ten niemiecki termin tłumaczy się na język polski jako „piwo piwniczne”. Do dziś byłem przekonany, że piwa w tym stylu są fermentowane wyłącznie drożdżami dolnej fermentacji. Okazuje się, że niekoniecznie, choć ogromna większość z nich to dolniaki. Mimo, że na etykiecie piwa Mönchshof Kellerbier nie ma na ten temat informacji, to zakładam, tak też jest i w tym wypadku. Ogólnie rzecz biorąc, jest to jasne lub bursztynowe, niefiltrowane piwo. Jako, że piwa te oryginalnie były typowymi trunkami serwowanymi w gospodach i to grawitacyjnie z drewnianych beczek, to do dziś przyjmuje się, że kellerbier powinien być nisko wysycony, co ma imitować piwo beczkowe. Styl ten, jak na niemiecką klasykę przystało, nie jest może bombą aromatyczną, ale odznacza się wysoką sesyjnością i to pomimo wyraźnego słodowego profilu uzupełnionego nutami drożdżowymi, chlebowymi i kwiatowymi. Co ciekawe BJCP wyróżnia w nim dwa podtypy – jasny, wywodzący się od monachijskiego hellesa, oraz bursztynowy, któremu bliżej do marcowego. Obecnie historyczne cechy tego gatunku ulegają coraz większemu zatarciu, ponieważ w Niemczech obserwuje się trend określania kellerbierem każdego niefiltrowanego jasnego, czy też bursztynowego piwa.

Reklama

Sprawdźmy więc, co do zaoferowania ma Mönchshof Kellerbier, który sporo czasu przeczekał na swoją kolej w szafce, ale w końcu się doczekał :).

Styl: kellerbier
Ekstrakt:
 12,4%
Alk. obj.:
 5,4%
IBU:
 b/d

Data przy­dat­no­ści: 13.02.2017 r.

Kolor: Ciemnozłote, wpadające w bursztyn. Wyraźnie opalizujące, umiarkowanie mętne.
Piana: Ładna obfita, utrzymuje się całkiem długo. Zostawia ładny lejsing.
Zapach: Słodowy, lekko miodowy. Pojawiają się też akcenty ciasteczkowe.
Smak: Mönchshof Kellerbier to piwo przede wszystkim słodowe – na drugim planie pojawia się trochę nut chlebowych, ale także biszkoptów i ciasteczek. Treściwe, ale wrażenie to może potęgować niskie wysycenie. Goryczki brak. Na finiszu w posmaku pojawia się lekki karmel oraz delikatne muśnięcie estrami owocowymi.
Wysycenie: Niskie, co w przypadku lagera nie jest częstym zjawiskiem. Być może mała ilość dwutlenku węgla ma imitować

Mönchshof Kellerbier

Muszę przyznać, że Mönchshof Kellerbier zaskoczył mnie całkiem pozytywnie. Spodziewałem się nudnego, bezpłciowego niefiltrowanego eurolagera, a dostałem przyjemne, sesyjne bursztynowe piwo, w którym całkiem sporo się dzieje i to pomimo braku goryczki. Faktycznie, profil tego kellera przypomina trochę niektóre märzeny, z tym że to recenzowane dzisiaj piwo ma od standardowego marcowego mniej alkoholu. Myślę, że ten niefiltrowany trunek z Kulmbachu mógłby z powodzeniem sprawdzić się w niezobowiązujących okolicznościach, jak dłuższe posiedzenie w pubie, czy też jakaś rodzinna impreza. Choć z drugiej strony nie jestem do końca przekonany, czy z uwagi na brak goryczki piwo po kilku kuflach nie stanie się męczące i mdląco słodkie.

Cena: piwo otrzy­ma­łem w pre­zen­cie

Reklama
PRZEGLĄD RECENZJI
Ocena:
77 %
Poprzedni artykuł#155: Browar na Jurze/PINTA – Table Brett
Następny artykułCracow Craft Beer Fest przełożony! [AKTUALIZACJA]
Jakub Siusta
Nazywam się Jakub Siusta. Jestem rodowitym poli­cza­ni­nem, pocho­dzę więc z obsza­ru, które wciąż pozo­sta­je piwną pusty­nią na mapie Polski – zarów­no pod wzglę­dem dzia­ła­ją­cy­ch bro­wa­rów i ini­cja­tyw kon­trak­to­wy­ch, jak rów­nież pod wzglę­dem cie­ka­wy­ch loka­li i wyda­rzeń oko­ło­piw­ny­ch. Dlatego na moim blogu mam zamiar posta­wić na pro­mo­cję tego wszyst­kie­go, co dzie­je się w samym Szczecinie, ale także na zachod­nio­po­mor­skiej sce­nie piw­nej.
156-kulmbacher-monchshof-kellerbierMuszę przyznać, że Mönchshof Kellerbier zaskoczył mnie całkiem pozytywnie. Spodziewałem się nudnego, bezpłciowego niefiltrowanego eurolagera, a dostałem przyjemne, sesyjne bursztynowe piwo, w którym całkiem sporo się dzieje i to pomimo braku goryczki. Faktycznie, profil tego kellera przypomina trochę niektóre märzeny, z tym że to recenzowane dzisiaj piwo ma od standardowego marcowego mniej alkoholu.