Marcowe

Druga połowa września to czas odbywania się w Monachium chyba najbardziej znanego piwnego wydarzenia na świecie, czyli Oktoberfestu, na którym serwuje się m.in. piwa w stylu marcowe, po niemiecku zwanym Märzen. W tym roku impreza ta została odwołana z powodu epidemii koronawirusa. Tymczasem dzięki otrzymanym przeze mnie na przełomie lipca i sierpnia darów losu od Browaru Lubicz, w których znalazło się Marcowe, mogę sobie zrobić prywatny mini Oktoberfest.

Skąd wzięła się tradycja serwowania piwa marcowego na Oktoberfeście? Otóż sezon piwowarski rozpoczyna się jesienią, a kończy się wczesną wiosną. Dzieje się tak ze względu panujących wiosną i latem temperatur oraz unoszących się w tym czasie w powietrzu różnego rodzaju mikrobów, które mogłyby zepsuć wytwarzane piwo. Stąd też organizując jesienny festyn musiano sięgnąć po piwo warzone u schyłku poprzedniego sezonu – piwo bardziej słodowe, mocniejsze niż to regularne, aby mogło przetrwać półroczne leżakowanie w głębokich skalnych piwnicach. Nie ukrywam, że nie jest to mój ulubiony styl, który bardzo często niewiele różni się od typowego jasnego lagera, czy jasnego pełnego.

Reklama

No, ale być może Browar Lubicz akurat pozytywnie mnie zaskoczy – przypomnę, że dwa pierwsze jego piwa – Pszeniczne oraz American Pale Ale – smakowały mi. Z Leżakiem jednak było już gorzej. Dzisiejsza recenzja pokaże, czy jest to kwestia tego, że Lubiczowi lepiej wychodzą ejle od lagerów, czy był to jednak przypadek.

Skład Marcowego jest dość standardowy – użyto wyłącznie słodów jęczmiennych (zdziwiła mnie nieco obecność słodów zakwaszającego oraz karmelowego). Mam nadzieję, że piwo to nie będzie karmelowe, bo takie zdecydowanie być nie powinno w odróżnieniu do czeskiego polotmavego. Dominować powinny nuty melanoidynowe, chlebowe. Niepożądane są estry, fenole oraz diacetyl, jak również związki siarkowe. Jak na lagera przystało, marcowe powinno mieć czysty profil aromatyczny, z czym w przypadku Leżaka z Browaru Lubicz były niestety problemy.

Piwo zostało zabutelkowane 27 lipca. Jest niepasteryzowane i niefiltrowane. Wiem, że dziś jest ostatni dzień jego terminu przydatności do spożycia, jednak piwo piłem już kilka dni temu podczas mojego krótkiego urlopu. Stąd też może trochę mniej czytelne zdjęcia etykiety.

O browarze:
Restauracya Browarna Browar Lubicz zlokalizowana jest przy krakowskiej ulicy o tej samej nazwie, łączącej obszar Starego Miasta z Bastionem V Lubicz. Działa ona od września 2015 r. w zabytkowych zabudowaniach historycznego krakowskiego browaru (a dokładniej w budynku dawnej słodowni), który swoją działalność rozpoczął mniej więcej w połowie XIX wieku. Poza tym wg Wikipedii z historycznych budynków dawnego browaru zachowały się: budynek wagi, magazyny, obiekty ekspedycyjne, suszarnia słodu i słodownia, kotłownia z 37-metrowym kominem, budynek w którym znajdowała się maszyna parowa, piwnice fermentacyjne i leżakowe, warzelnia, zespół rezydencjalny, budynki administracyjne i socjalne. Co ciekawe, swego czasu właścicielem tego zakładu był Browar Okocim. Po jego przejęciu przez Carlsberga nowy właściciel zdecydował w 2001 r. o zaprzestaniu produkcji piwa w Krakowie. Sercem aktualnie działającego browaru jest sprzęt niemieckiej marki Joh. Albrecht Brautechnik. Przy powstawaniu browaru towarzyszył Krzysztof Ozdarski.

Jeszcze do 15 października w firmowym sklepie internetowym Browaru Lubicz obowiązuje promocja na darmową przesyłkę przy zakupie 20 butelek po 5 złotych każda.

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś/aś – zachęcam do polubienia naszego profilu na Facebooku:

  Polub Chmielnik Jakubowy na Facebooku

Skład piwa Marcowe:

woda, słód jęczmienny: pilzneński, monachijski, karmelowy, zakwaszający, chmiele polskie i niemieckie, drożdże dolnej fermentacji.

Piwo niepasteryzowane, niefiltrowane.

Parametry piwa Marcowe:

Styl: marcowe
Ekstrakt:
 13,8° Plato
Alk. obj.:
 6,5%
IBU:
 b/d
Hop rate: b/d

Data przydatności: 21.09.2020

Kolor: Pomarańczowe, wpadające w bursztyn.
Piana: Obfita, drobna i gęsta. Trwała. Zostawia ładny lejsing.
Aromat: Słodowy, ciasteczkowy, lekki karmelek. Mam wrażenie, że obecne są również estry (brzoskwinie).
Smak: Od razu miałem wrażenie lekko podwyższonej kwasowości. Nie spodziewałem się jej w marcowym. Czyżby za dużo słodu zakwaszającego, czy też coś złego zaczęło się tu dziać? Piwo jest wyraźnie słodowe, pełne, treściwe. Tło jakby owocowe – czyżby estry? Goryczki brak.
Wysycenie: Niskie.

Marcowe
Marcowe

No i z Marcowym jest coś nie tak. Po pierwsze, było kwaśniejsze niż się spodziewałem – jednak nie była to kwasowość wprost mówiąca o jakimś rozwijającym się zakażeniu. Nie była jakaś szczególnie upierdliwa. Słodowość była mocno rozbudowana, jednak wśród nut typowo słodowych odnotowałem jakieś akcenty owocowe, które ja osobiście zakwalifikowałbym do estrów. Chmielowości nie ma. Na szczęście nie wyczułem też mocniejszych nut karmelowych. Koniec końców piwo okazało się nieco męczące.

Cena: piwo otrzymane w ramach współpracy barterowej z Browarem Lubicz

Reklama
PRZEGLĄD RECENZJI
Wygląd:
85 %
Aromat:
60 %
Smak:
68 %
Poprzedni artykułBrowar za Miastem buduje browar stacjonarny
Następny artykułAleBrowar wycofuje swoje pastry sour
Jakub Siusta
Nazywam się Jakub Siusta. Jestem rodowitym poli­cza­ni­nem, pocho­dzę więc z obsza­ru, które wciąż pozo­sta­je piwną pusty­nią na mapie Polski – zarów­no pod wzglę­dem dzia­ła­ją­cy­ch bro­wa­rów i ini­cja­tyw kon­trak­to­wy­ch, jak rów­nież pod wzglę­dem cie­ka­wy­ch loka­li i wyda­rzeń oko­ło­piw­ny­ch. Dlatego na moim blogu mam zamiar posta­wić na pro­mo­cję tego wszyst­kie­go, co dzie­je się w samym Szczecinie, ale także na zachod­nio­po­mor­skiej sce­nie piw­nej.
873-lubicz-marcoweNo i z Marcowym jest coś nie tak. Po pierwsze, było kwaśniejsze niż się spodziewałem - jednak nie była to kwasowość wprost mówiąca o jakimś rozwijającym się zakażeniu. Nie była jakaś szczególnie upierdliwa. Słodowość była mocno rozbudowana, jednak wśród nut typowo słodowych odnotowałem jakieś akcenty owocowe, które ja osobiście zakwalifikowałbym do estrów. Chmielowości nie ma. Na szczęście nie wyczułem też mocniejszych nut karmelowych. Koniec końców piwo okazało się nieco męczące.