Beer Geek NightBeer Geek Night 2017 w Szczecinie już za nami. Była to pierwsza tego typu impreza nie tylko w tym mieście, ale też w całym regionie – przy rytmach dyskotekowej muzyki w klubie PERON 5 zaprezentowało się siedem polskich browarów kraftowych (miało być ich osiem, ale w wyniku wypadku samochodowego po drodze na miejsce nie dotarła ekipa Browaru Hopkins). Na poszczególnych stoiskach można było spróbować piw beczkowych i butelkowych ze stałej oferty, ale także nie obyło się bez ciekawostek. Jeśli jesteście ciekawi moich wrażeń, zapraszam do lektury :).

Lokalizacja imprezy

Za organizacją tego nowatorskiego jak na zachodniopomorskie warunki wydarzenia stali Mirosław Tarasiuk oraz Artur Molenda (wiceprezes Zachodniopomorskiego Oddziału Terenowego PSPD), którzy byli również organizatorami czerwcowego Szczecin Beer Fest. Miejscem, w którym zorganizowany został Beer Geek Night, był wspomniany już we wstępie klub PERON 5, zlokalizowany w pobliżu dworca Szczecin Główny. Lokal ten powstał w XIX-wiecznym ceglanym budynku starej lokomotywowni, która przez kolej była wykorzystywana jeszcze w latach 90. XX wieku. Stąd jego charakterystyczny, zakrzywiony kształt (cały obiekt ma kształt półkola, w którego centrum chyba nadal istnieje specjalna obrotnica, która umożliwiała lokomotywom wjazd do poszczególnych garaży) oraz wysoki, drewniany strop. Lokalizacja ta oczywiście miała swoje plusy i minusy. Niemniej od razu zaznaczam, że z różnych względów zdecydowanie nie jestem fanem klubów, dyskotek i innych tego typu miejsc. Prawdę mówiąc, w tego rodzaju miejscu byłem dopiero pierwszy raz, więc de facto nie wiedziałem czego się spodziewać ;). Dlatego też postanowiłem nie oceniać muzycznej strony Beer Geek Night – po prostu się na tym nie znam. Co prawda słyszałem i czytałem (m.in. na Facebooku) głosy, że muzyka niektórym osobom nie podpasowała. Ale myślę, że coś takiego było nie do uniknięcia, bo każdy z nas ma przecież inny gust muzyczny. Normalnym jest więc, że niektórzy najlepiej bawią się przy metalu, inni zaś przy disco polo. W pobliżu parkietu bywałem dość rzadko, więc nie potrafię stwierdzić, jaką popularnością cieszyła się część taneczna.

Reklama
Beer Geek Night
fot. Google Maps

Obiekt, w którym mieści się PERON 5, jest naprawdę spory – pomieszczenie zajmowane przez klub jest całkiem przestrzenne, choć sporo miejsca zabierają pokaźne i wysokie loże. Niemniej miejsce na stoiska poszczególnych browarów znalazło się bez większych problemów. Ba, udało się je naprawdę nieźle wkomponować :). No, może jedynie stoisko AleBrowaru nie miało najszczęśliwszej lokalizacji, a to dlatego, że było przy nim dość niewiele miejsca, które było ograniczane z dwóch stron schodkami, a z trzeciej – barierką.

Piwa

W pierwszej kolejności zajmę się największą zaletą Beer Geek Night, czyli piwem. A było, w czym wybierać. Tak jak już wyżej wspomniałem, Obecnych było siedem browarów:

  • Browar Nepomucen
  • Browar Olimp
  • Browar Łąkomin
  • Browar Spółdzielczy
  • Browar Piwoteka
  • Browar Świebodzin
  • AleBrowar

Na każdym ze stoisk spróbowałem przynajmniej dwóch piw – oczywiście w niewielkiej objętości, tj. około 50-100 ml. Było to mniej niż połowa całości zaprezentowanej przez wystawców oferty – zatem fizycznie nie dało się wszystkiego skosztować. Standardowo polewano do szklanki, nazywanej często „Krosno IPA Glass”, w dwóch pojemnościach – 200 i 400 ml. Ceny były typowo festiwalowe (co dla mnie osobiście nie jest żadnym zaskoczeniem) i w większości przypadków wzięcie małego piwa, w porównaniu do ceny dużego, zwyczajnie się nie kalkulowało. Niezbyt rzadkim obrazkiem było więc kupowanie dużego piwa i potem rozlewanie go na dwie osoby, co wychodziło po prostu taniej.

Beer Geek Night
Malyna w szkle festiwalowym.

Niestety notatek z degustacji nie prowadziłem, nie robiłem też zdjęć – przy robieniu fotek z ręki w takim półmroku mój telefon sobie po prostu nie radził. Ograniczę się zatem do kilku zdań na temat każdego z próbowanych piw wg powyższej kolejności browarów.

Browar Nepomucen

Echo Wild Barrel Aged – imperialny porter bałtycki – piwo wieczora. Pełne w smaku, gęste, oleiste, nisko nasycone. W smaku bardzo dużo czekolady i kawy, beczka i bretty wniosły do niej umiarkowaną kwaśność i duuuużo czerwonych owoców. Na finiszu wyraźna goryczka. Pycha!

Acido – sour saison – przyjemny, owocowy w smaku kwas. Generalnie niewiele więcej na jego temat zapamiętałem. Wiem, że swoją próbkę wypiłem z przyjemnością, choć z samego saisona niewiele w tym piwie zostało.

LactoBacto z kooperacji z Browarem Piwoteka – rześkie, owocowe w zapachu i smaku, pachnie i smakuje trochę jak kwaśny jogurt owocowy. Dobre.

Forest – IPA z dodatkiem gałązek sosny, świerku i jodły – piłem to piwo niedawno w wersji butelkowej, na Beer Geek Night wziąłem tylko łyka. Z beczki piwo to było znacznie mniej utlenione, miodu w smaku nie było wcale. Trunek zdominowany został przez akcenty iglaste i ciężko było go do czegoś porównać. Smaczne!

Niestety nie załapałem się na konkursowe piwo z Nepomucena, czyli NeBir :(.

Beer Geek Night
fot. Szczecin Beer Fest/Facebook

Browar Olimp

Steno – purple plum sour brett ale – mocno brettowy kwasik ze śliwką w tle. Pod względem kwaśności to taki berliner weisse na sterydach. Bardzo mi smakowało.

Panakeja – IPA z dodatkiem herbaty earl grey – to piwo również już piłem i recenzowałem. Wówczas Olimp zdecydowanie przesadził z ilością herbaty – piwo było bardzo ściągające i taniczne, język stawał wręcz kołkiem. Na Beer Geek Night Panakeja była znacznie przyjemniejsza – bergamotka była mocno wyczuwalna, ale udało się uniknąć nadmiaru tanin. Dobre!

Hestia – bardzo dobre, soczyste, bardzo sesyjne i bardzo owocowe new england IPA. Jak na ten styl przystało – bez zbędnej goryczki ;).

Piłem jeszcze kawowy stout, ale niestety nie zanotowałem jego nazwy :(.

Browar Łąkomin

Dziki Dzik na Torfowisku – porter bałtycki leżakowany w beczce po torfowej whisky Bowmore – drugie odkrycie imprezy. Choć jeszcze trochę alkoholowy i ostry w smaku, to porter ten zauroczył mnie wprost torfem wyciągniętym ze świeżej beczki po whisky. Dla miłośników asfaltu, spalonych kabli, układów scalonych i apteki – sztos!

Belgijski Byk – belgian dark strong ale – mocarne, słodkie z dużą dawką owocowych estrów (głównie suszone owoce: figi, daktyle, śliwki) i szczyptą fenolowych przypraw. Piwo smakowało jak jakieś wino deserowe.

Browar Spółdzielczy

Knagowe – american wheat – zbożowe z fajnym owocowym od chmielu aromatem. Przyjemna chmielowość równoważy również smak. W porządku, choć niczego mi nie urwało.

Rozwojowe – pale ale z bursztynem – w wyniku współpracy z Fundacją FRAG część dochodu z tego piwa będzie przeznaczona na upiększanie architektoniczne Gdańska. Przyjemne zbożowe pale ale z wyraźną kwiatowością, z nutką ziół. Samego bursztynu w smaku nie wyczułem.

Browar Piwoteka

Gastro Imbeerium uwarzone w kooperacji z Gatromachiną – mango/imbir west coast imperial IPA – bałem się tego piwa, a to dlatego, że imbiru nie lubię. Kojarzy mi się z obrzydliwymi „herbatkami” na przeziębienie. Jednak mój strach był bezpodstawny, ponieważ trunek był zdominowany przez mango. Imbir obecny gdzieś na finiszu, razem z wyraźną chmielową goryczką. Podbudowa słodowa wytrawna, schowana.

Łódź i Młyn z kooperacji z De Molenem – kolejna powtórka. Piwo już opisywałem prawie rok temu, gdy było jeszcze dość świeże. Piwo wtedy było jeszcze trochę nieułożone i ostre w odbiorze. Próbowany na Beer Geek Night trunek był już zdecydowanie bardziej wyleżakowany. Alkohol był znacznie mniej wyczuwalny, za to miałem wrażenie, że jarzębina stała się znacznie bardziej wyczuwalna. Nie wiem, czy beczki były refermentowane, ale możliwe, że drożdże dojadły cukier, przez Łódź i Młyn stało się wytrawniejsze, dzięki czemu słodowość nie przykrywała już jarzębiny. Ciekawe i smaczne.

Browar Świebodzin

Malyna – fruit ale z malinami i laktozą – bardzo przyjemne, całkiem kwaśne malinowe piwo. W zapachu brak sztucznego/naturalnego aromatu – ten przypominał mi mocno taki babciny kompot malinowy. Na szczęście nie przesadzono z laktozą, bo ta nie była jakoś szczególnie wyczuwalna. Wniosła jedynie trochę akcentów mlecznych, jogurtowych, czy też modnych ostatnio w polskim piwowarstwie „shake’owych”.

Ipas – session IPA – świetnie nachmielone na aromat, ale bardzo lekkie w smaku, sesyjne IPA. Bardzo pijalne. Tak powinno smakować session IPA.

Łan – hefeweizen – rzadko mi się zdarza sięgnąć po kraftowego weizena. Tu profil aromatyczno-smakowy zdominowany został przez gumę balonową. W tle goździki i lekkie banany. Z trzech próbowanych przeze mnie piw, to mi najmniej smakowało.

AleBrowar

Salty Barbara – gose z rabarbarem – wyraźnie słone, kolendra również wyczuwalna. Początkowo coś mi w nim nie pasowało, jednak szybko się do tego akcentu przyzwyczaiłem – możliwe, że było to połączenie kolendry z rabarbarem. Fajne, pijalne piwo.

Pear Time – new england pear pale ale – chyba największy zawód festiwalu. Choć piwo ładnie pachniało, to jednak w smaku było jakieś takie puste, do tego gruszka na granicy autosugestii. Takie se.

Każdy z wymienionych powyżej browarów przywiózł jedno piwo, które brało udział w konkursie na najlepsze piwo Beer Geek Night. Zasady były proste – na stoiskach były dostępne karty do głosowania, w którym uczestniczyć mogli wszyscy uczestnicy imprezy. Wygrało piwo, na które akurat nie załapałem się, czyli NeBir – tropical weizen IPA Edycja Limitowana DOUBLE MANGO. Drugie miejsce zajął Dziki Dzik na Torfowisku, na który zresztą głosowałem. W tym wypadku miałem dylemat, na co głosować – wahałem się między tym porterem, a Malyną, która zajęła trzecie miejsce w głosowaniu ;).

Co mnie zaskoczyło, to absencja dwóch szczecińskich browarów – mam tu na myśli Hopstera i Rockmilla. Jakoś naturalne było dla mnie to, że obaj kontraktowcy się pojawią. A tu niestety „zaskoczenie”.

Jeśli chodzi o gastronomię, to na zewnątrz do mniej więcej północy dostępny był food truck Wół i Krowa, w którym jadłem bardzo przyjemny burger „Piekło w gębie” :). Kierowców pod względem napojów bezalkoholowych ratował szczeciński sklep Chmiel – Świat Piwa, który sprzedawał m.in. napoje John Lemon, czy też te na bazie yerba mate.

Niedociągnięcia, czyli choroba wieku niemowlęcego

Jeśli ktoś organizował jakąś większą imprezę, to wie, że początki są zawsze trudne i niemożliwym jest uniknięcie wszystkich wpadek. W tych kwestiach, które mi najbardziej doskwierały, ciężko jednak winić samych organizatorów. Chodzi głównie o stan samego lokalu, co do którego czystości można było mieć wiele zastrzeżeń. Szczególnie widoczne było to w toaletach – przynajmniej męskie (do damskich nie wchodziłem 😉 ) wyglądały jak po przejściu powodzi. Na domiar złego, mało która kabina (choć było ich sporo) miała sprawny zamek – większość drzwi po prostu się nie zamykało. Wiem, że już jakiś czas temu właściciel PERON5 obiecał organizatorom, że ogarnie te sprawy, jednak – jak widać – słowa niestety nie dotrzymał. Żeby było śmiesznie, tak naprawdę nie było nikogo ze strony klubu, kto by dbał o czystość. Ponoć była jedna taka osoba, jednak jej nie widziałem, a z całą pewnością można powiedzieć, że sobie ta osóbka kompletnie nie radziła.

Dla mnie osobiście upierdliwy był półmrok – nie dość, że nie dało się zrobić sensownych zdjęć telefonem (a i pewnie lustrzanka bez zewnętrznej lampy z dyfuzorem pewnie by wymiękła), to jeszcze trzeba było uważać na wiele infrastrukturalnych pułapek, jak np. nieoświetlone schodki, progi itd. Trzeba jednak pamiętać, że w Szczecinie nie ma zbyt wielu sensownych miejsc, gdzie tego typu imprezę można zorganizować, więc chłopaki wielkiego wyboru na pewno nie mieli. Jedną z nielicznych zalet PERON5 była duża liczba miejsc siedzących, choć w momentach pustki na parkiecie, praktycznie wszystkie były zajęte. Po godz. 23:00 jednak można było spokojnie znaleźć wolne miejsce na kanapach, a nawet przy stoliku.

Jeśli chodzi o kwestie stricte organizacyjne, to w Beer Geek Night zabrakło mi w programie „sceny” przede wszystkim jakichś punktów o tematyce piwnej. Myślę, że spokojnie można byłoby to spróbować jakoś pogodzić z częścią dyskotekową, a byłoby to ciekawym urozmaiceniem ;). Niezbyt dobrze oznaczone było miejsce, w którym przygotowano coś na kształt urny, do której można było wrzucić swój głos na najlepsze piwo.

Podsumowanie

W końcu coś zaczęło się dziać w Szczecinie, który przez wielu (również przez browary) wciąż jest uważany za piwne zadupie! Wiem, że choćby do Wrocławia (gdzie było już choćby kilka edycji Beer Geek Madness, nie wspominając o Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa) wiele nam brakuje, to jednak mam nadzieję, że taka praca u podstaw, jaką jest organizacja czy to Szczecin Beer Fest, czy też Beer Geek Night, jest u nas mega potrzebna. W sobotę miałem wrażenie, że obok osób, które znam ze środowiska kraftowego, to całkiem sporo było osób nie do końca zaznajomionych z tematem piw rzemieślniczych, lub takich, które niedawno zaczęły swoją przygodę w tej dziedzinie. Event był oczywiście biletowany – wstęp kosztował 25 zł i słyszałem głosy zdziwionych osób, że w tę cenę wliczona była jedynie obrandowana szklanka, a za piwa trzeba było płacić osobno. Co ciekawe, na imprezie pojawiło się całkiem sporo osób w średnim wieku – czyli powyżej 35 lat. Spodziewałem się natomiast większej liczby studentów. Pechowo Beer Geek Night pokrył się z finałem Festiwalu Młodych Talentów, który odbył się w Arenie Szczecin. Domyślam się, że koncerty Luxtorpedy, czy też T-Love mogły swoich fanów jednak odciągnąć od festiwalu piwa ;). Gdyby poszczególne koncerty były oddzielnie biletowane, sam bym miał dylemat, bo twórczość Litzy lubię i szanuję.

Pod względem piwnym impreza zaoferowała pełen przekrój – od piw lekkich do bardzo mocnych, od piw słodkich poprzez kwaśne, aż po intensywnie goryczkowe. Była klasyka, ale także nowa fala. Co dla mnie istotne, do poszczególnych stoisk nie było kolejek. Maksymalnie przede mną stały trzy osoby :).

Biorąc pod uwagę to, że na Beer Geek Night, o którym oficjalnie wiadomo było od trochę ponad miesiąca, było kilkaset osób, to mamy z pewnością solidną bazę na lata kolejne. Niemniej z Beer Geek Night, pomimo niedociągnięć, jestem zadowolony. Pod względem piwnej oferty było naprawdę dobrze mam nadzieję, że uda się w Szczecinie utrzymać dwie piwne imprezy – jestem pewien, że za każdym razem będzie tylko lepiej. Tak więc: Artur, Mirek – tak trzymać!

Reklama