Guinness DraughtW pierwszej kolejności miałem zamiar opublikować inną recenzję (co zresztą sygnalizowałem już na moim koncie na Instagramie), jednak przez przypadek przypomniałem sobie, że Guinness Draught, który wypiłem w czasie Świąt Bożego Narodzenia, powoli zmierza do końca terminu przydatności do spożycia. Postanowiłem więc zając się nim poza kolejką – szczególnie, że uważam to piwo za ikonę stylu, jakim jest dry stout i to pomimo tego, że warzone jest w ogromnych fabrykach.

Dry stout to jeden z najbardziej znanych stylów wywodzących się z Wysp Brytyjskich. Jest to ciemne piwo górnej fermentacji, które wbrew obiegowej opinii krążącej wśród Polaków jest raczej piwem lekkim i sesyjnym, o palonym, kawowym smaku. Dzięki temu podczas wizyty w pubie można go wypić w większej ilości, nie tracąc przy tym zbyt szybko formy ;). W brytyjskich i irlandzkich lokalach dość często spotyka się piwo serwowane z pompy, tj. niewypychane z beczek dwutlenkiem węgla, ale specjalnym mechanizmem. Pusta przestrzeń w casku jest natomiast wypełniana powietrzem atmosferycznym, składającym się – jak wiadomo – w 78% z azotu. Dzięki temu otrzymujemy praktycznie całkowicie odgazowane piwo z drobną i bardzo trwałą pianą. Wrażenie na obserwatorach niezmiennie zawsze robi też samo nalewanie, dając widowiskowy tzw. efekt kaskadowy – początkowo piana zajmuje całą objętość płynu, stopniowo wznosząc się ku powierzchni i budując tym samym efektowną warstwę.

Reklama

Browary długo próbowały odwzorować ten efekt w produkowanych przez siebie piwach, sprzedawanych w butelkach i (w późniejszym czasie) w puszkach. Udało się to właśnie Guinnessowi, który inwestując kupę hajsu w eksperymenty w końcu opracował i opatentował rozwiązanie, które znamy dzisiaj, czyli widżet z azotem. W przypadku puszki przybrał on formę plastikowej kulki, z kroplą azotu w środku, który po otwarciu zawleczki uwalnia się do piwa, dzięki różnicy ciśnień. I faktycznie, to był strzał w dziesiątkę. Patent ten daje charakterystyczny i niepowtarzalny efekt – sama piana jest na tyle drobna, gęsta i trwała, że bez problemu gruba warstwa pozostaje nawet po wypiciu całego piwa. Jednocześnie sam trunek jest bardzo nisko nagazowany, wręcz całkowicie płaskie.

Styl: dry stout
Ekstrakt:
 b/d
Alk. obj.:
 4,2%
IBU:
 b/d

Data przy­dat­no­ści: 09.01.2018 r.

Kolor: Czarne, nieprzejrzyste.
Piana: Ideał. Dzięki zastosowaniu widżetu z azotem jest drobniusieńka, gęsta, o kremowej konsystencji.
Zapach: Zbożowo-kawowy.
Smak: Mamy głównie kawę ze słodów i palonego jęczmienia. Guinness Draught jest wodniste, mało intensywne w smaku. Na finiszu umiarkowana goryczka, głównie palona.
Wysycenie: Praktycznie zerowe.

Guinness Draught

Klasyka i legenda. Tymi dwoma słowami doskonale można opisać moje wrażenia z degustacji Guinness Draught. To jeden z tych stoutów, które są świetnie dostępne i do których chętnie wracam. Ba, gdy myślę o dry stoucie to mam przed oczami właśnie coś takiego. Nie jest to może bomba smakowa i aromatyczna, ale takie to piwo ma właśnie być. Jeśli jakimś cudem jest wśród Was ktoś, kto nie pił nigdy Guinnessa Draught, to zdecydowanie jest to coś z kategorii „must try”.

Cena: nie zanotowałem

Reklama