Browar Rockmill jest od samego początku związany z Browarem Bytów, gdzie warzy swoje piwa kontraktowo. Obecnie część produkcji jest już przeniesiona do innych browarów – jak np. BeerLab. W żadnym wypadku nie oznacza to jednak rezygnacji z Bytowa. Ba, owocem tej współpracy jest kooperacyjna seria sześciu imperialnych porterów z jednoliterową nazwą, które razem w odpowiedniej kolejności ułożą słowo PORTER. Obecnie na rynek trafiły cztery z nich – pierwszym był „P” – podstawowa wersja tego porteru. Kolejne piwa z tej serii mają już dodatki – każde inne. Jak to zwykle u mnie na blogu bywa – ich zrecenzowanie rozpocznę właśnie od wariantu podstawowego, aby później mieć odpowiedni punkt odniesienia :).

Imperialne portery stają się coraz popularniejsze. Styl ten jest podobny do imperialnego stoutu, ale różnice oczywiście są. Wśród podobieństw na pewno należy wspomnieć o wysokim ekstrakcie oraz o zawartości alkoholu. Imperialne portery bałtyckie tak jak risy to prawdziwi mocarze. W odróżnieniu od bardziej palonego kuzyna portery są zwykle łagodniejsze, słodsze i bardziej przystępne, co – jak się okazało – trafiło w gusta wielu konsumentów.

Reklama
fot. Browar Rockmill/Facebook

„P” to bardzo prawilny imperialny porter. Bytów i Rockmill na etykiecie unikają określania swojego piwa jako porter bałtycki, ale zakładam, że zostały użyte drożdże górnej dolnej fermentacji. Imperialność w tym przypadku dotyczy przede wszystkim ekstraktu oraz zawartości alkoholu. Przyjęło się bowiem, że parametry te dla regularnego wariantu porteru bałtyckiego, który w Polsce zwykle jest lagerem, mieszczą się zwykle w widełkach 18-22° Plato oraz 8-9% alkoholu objętościowo. Wszystko co ponad bywa już kwalifikowane jako właśnie imperialny porter bałtycki.

„P”, które swoją premierę miało w styczniu 2018 r., ma 25° Plato i 10% alkoholu – zatem wszystko się zgadza. Co więcej liczby te sugerują, że nie mamy tu do czynienia z rekordowym odfermentowaniem. Spodziewam się zatem, że piwo będzie raczej po słodkiej stronie mocy, czyli tym, co tygryski spod tagu #teamslodyczka lubią najbardziej ;). Jeśliby komuś treściwości z niskiego odfermentowania było mało, to dodatkowo w zasypie znalazły się również płatki owsiane, które zwykle wnoszą charakterystyczną gładkość. Niestety, na etykiecie (zresztą całkiem ładnej, choć nie do końca dobrze przyklejonej) nie mamy informacji na temat chmielenia. Tak po prawdzie, to i tak nie ma to wielkiego znaczenia, ponieważ chmielowość w imperialnych porterach bałtyckich gra marginalną rolę.

Browaru Rockmill chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest to jedno z największych objawień ubiegłego roku i to jak najbardziej zasłużenie :). Bytów – Browar Kaszubski, bo tak brzmi jego oficjalna nazwa wystartował natomiast w styczniu 2016 r. Obecnie piwowarem jest tam znany w szczecińskim środowisku piwowarów domowych Michał Kordek.

Styl: imperialny porter
Ekstrakt:
 25° Plato
Alk. obj.:
 10%
IBU:
 3/6 w skali własnej browaru

Data przy­dat­no­ści: 13.01.2019

Kolor: Ciemnobrunatne, prawie czarne. Pod mocnym punktowym światłem widać brązowe przebłyski.
Piana: Niezbyt obfita, brązowa, ale drobna. Dość szybko opada do niewielkiej obrączki.
Zapach: Czekolada deserowa, kukułki, mocne kakao rozpuszczone w wodzie.
Smak: „P” to piwo bardzo gęste, wręcz oleiste. Zostawia na podniebieniu długi czekoladowy posmak. Są też suszone śliwki oraz kukułki, o których wspomniałem przy aromacie. Piwo jest słodkie, ale słodycz kontrowana jest delikatną kawą oraz nieprzeszkadzającym alkoholem. Po ogrzaniu dochodzą czerwone owoce, jak np. porzeczka, wiśnie. Całość smakuje jak czekoladowa nalewka. Goryczka zaznaczona, kawowo-alkoholowa. Świetne piwo do dłuższego sączenia.
Wysycenie: Niskie, ale obecne. Idealne :).

„P” to bardzo dobry przedstawiciel swojego stylu. Jest bogato, słodko i przyjemnie. Tak jak się spodziewałem, jest też treściwie, przez co piwo w żadnym razie nie sprawia wrażenia wodnistego. Alkohol jest nieźle ukryty, w ogóle nie przeszkadza. Bardzo przyjemna degustacja :).

Cena: piwo otrzymane w ramach współpracy z Browarem Bytów

Reklama