12492000_451551678373251_2108099144454142366_oPrzez dłuższy czas Szczecin był istną białą plamą na piwnej mapie Polski – zarówno pod względem pubów, jak i browarów. Jeśli chodzi o browary to sytuacja zmieniła się mniej więcej rok temu, bowiem do działającej wówczas już od kilku lat Starej Komendy i należącego do Carlsberga Polska koncernowego browaru Bosman doszły dwa nowe browary restauracyjne – Browar Wyszak oraz Nowy Browar Szczecin. Ostatnio, ponad rok po otwarciu, po raz pierwszy miałem okazję odwiedzić Wyszaka – wpadłem więc na pomysł, że podzielę się z Wami moimi wrażeniami :).

ratusz
fot. Mateusz War. / Wikimedia Commons

Lokal, którego nazwa odwołuje się do nazwiska legendarnego morskiego rozbójnika – Jana Wyszaka, który według podań historycznych wywodził się ze Szczecina, mieści się w piwnicy zabytkowego, XV-wiecznego (odbudowanego po ogromnych zniszczeniach szczecińskiego Starego Miasta w czasie II wojny światowej) Ratusza Staromiejskiego. Sam staromiejski Rynek Sienny, w którego północnej części zlokalizowany jest gotycko-barokowy ratusz, został doszczętnie zniszczony podczas alianckich nalotów, przez co dziś Szczecin niestety nie może pochwalić się oryginalną zabudową tego obszaru. Północno-zachodnią pierzeję stanowią zbudowane jeszcze za czasów minionego ustroju paskudne kilkupiętrowe betonowe budynki ze spadzistym dachem. Na szczęście lepiej prezentuje się część zachodnia i południowa – bowiem zbudowano tam kamienice – częściowo zrekonstruowane na podstawie dostępnych źródeł historycznych, częściowo zaś stylizowane na budownictwo danej epoki. Całość sprawia jednak niezbyt przyjemne wrażenie – może dlatego przez długi czas nie można było powiedzieć, aby rejon ten wieczorami tętnił życiem. Mam jednak wrażenie, że coś zaczęło się pod tym względem zmieniać, być może za sprawą tego, że otwierają się tam coraz ciekawsze lokale.

Reklama
Browar Wyszak
fot. browarwyszak.pl

Wróćmy jednak do Wyszaka. W ciepłe dni przed ratuszem (od strony rynku) czynny jest ogródek, który może troszkę zmylić nowych klientów, bowiem wejście do restauracji jest w bocznej, południowo-wschodniej ścianie budynku. Do lokalu (który, jak już wyżej wspomniałem, znajduje się w ratuszowej, bardzo ładnie odrestaurowanej piwnicy) schodzi się po kilku schodkach – wnętrze jest naprawdę przestronne i nawet przy zajętych wszystkich miejscach przy stolikach nie powinno być tłoczno. Pierwsze co się rzuca w oczy, to efektowne, gotyckie sklepienie pomieszczeń zajmowanych przez restaurację. Uwagę beer geeka przyciąga natomiast widoczny z sali restauracyjnej sprzęt warzelny – dwie kadzie w błyszczącym, miedzianym płaszczu. Browar dysponuje warzelnią o wybiciu 5,5 hl oraz 9 tankofermentorami o pojemności 10 hl każdy (tj. do jednego tanka wchodzą dwie warki piwa).

W dniu, w którym odwiedziłem browar, dostępne były 4 rodzaje piwa: pils, hefeweizen, brown ale oraz schwarzbier. Z informacji zamieszczonych na stronie internetowej browaru wynika, że 2 pierwsze są dostępne w stałej ofercie, dwa kolejne zaś – określone jako specjalne – podlegają rotacji i można trafić nawet na nowofalowe piwa, jak np. american pale ale, czy też milkstout. Chcąc poznać całą dostępną wówczas piwną ofertę, zamówiłem zestaw degustacyjny – 4×0,2 litra, co kosztowało mnie 17 zł. Oczywiście piwo można zamówić również w większej pojemności – 0,3 l, 0,5 l oraz 1 l. Możliwa jest także sprzedaż na wynos – w butelkach.

wyszak
Sorry, za jakość – zdjęcie robione kalkulatorem ;). Od lewej: Schwarzbier, Brown Ale, Pszeniczne. Pils niestety nie dotrwał do zdjęcia.

59. Pils

Degustację zacząłem od Pilsa (12,5 BLG, 4,6% alk). Wygląd prezentował się bardzo ładnie – piwo było złote, lekko opalizujące, z ładną drobną pianą. W zapachu słodowe, z lekką nutą ziołowego chmielu. W smaku zaś, pierwsze co się rzuciło, było bardzo niskie wysycenie. Mimo to piwo wydawało się lekkie – na pierwszym planie była słodowość z nutami zbożowymi, która po chwili była kontrowana wyraźną, powyżej średniej, ziołową goryczką, która jednak była krótka i przyjemna. Niewątpliwie pils to smaczne piwo, choć wspomniane niskie nasycenie dwutlenkiem węgla średnio pasuje do stylu. Ocena: 4,0/5

60. Pszeniczne

Drugim degustowanym piwem było Pszeniczne (12,5 BLG, 4,7% alk), uwarzone oczywiście w niemieckim stylu hefeweizen. Z wyglądu piwo to przypominało do złudzenia spieniony sok pomarańczowy. Piana ładna, drobna i gęsta, po jakimś czasie zredukowała się do obrączki. W zapachu niestety nie było już tak jak fajnie, jak w przypadku pilsa – mój nos niemal od razu wyczuł umiarkowanie intensywny aromat gumy balonowej, podszyty bananowymi estrami. W smaku było bardzo podobnie, jednak na pierwszy plan wybiła się kwaskowość, guma balonowa i banany pozostały zaś trochę w tle. Goździka nie wyczułem, można było się także doszukać śladowych ilości nut zbożowych. Wysycenie, podobnie jak w przypadku pilsa, było niskie, co mnie wielce zdziwiło i w przypadku niemieckiej pszenicy można to zaliczyć to do wady. Niestety, ale weizen z Wyszaka, nie przypadł mi do gustu. Ocena: 3,2/5

61. Brown Ale

Trzecim piwem był Brown Ale (12,5 BLG, 5,2% alk). Wygląd piwa był jak najbardziej akceptowalny – piana ładna, średniej wielkości, ale gęsta i dość trwała. Przyczepić się natomiast można do barwy trunku – jak dla mnie mogłoby być ciemniejsze, ponieważ Brown Ale miało barwę, którą z powodzeniem mogłoby się pochwalić piwo w stylu amber ale. W profilu aromatyczno-smakowym dominował karmel, kontrowany umiarkowaną (w kierunku niskiej) ziołową, lekko ziemistą goryczką. Karmelowość była na tyle silna, że przy większej ilości piwo mogłoby być mulące. Nagazowanie, tak jak w przypadku pozostałych piw – niskie. Ocena: 3,6/5

62. Schwarzbier

Czwartym i ostatnim piwem był Schwarzbier (12,5 BLG, 5,2% alk). W półmroku, który panował w lokalu, piwo, tak jak sugerowałaby jego nazwa, faktycznie było czarne, pod światło jednak ujawniały się rubinowe przebłyski. Piana beżowa, ładna, drobnopęcherzykowa. Zapach, podobnie jak i smak, pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ głównym aromatem była wyraźna paloność, której nie powstydziłby się rasowy dry stout. W smaku piwo było trochę ubogie – paloność przykryła praktycznie wszystko inne, nieśmiało próbowała się wydostać na wierzch słodowość oraz lekka czekolada. Piwo było bardzo wytrawne, trochę wręcz wodniste. Wysycenie niskie. Goryczka wyraźna, ziołowo-palona. Niezłe piwo. Ocena: 3,8/5


Jeśli chodzi o jedzenie, to niestety Browar Wyszak nie należy do najtańszych szczecińskich lokali – szczególnie przystawki są po prostu drogie: od 15 zł do 40 zł. Zupy są natomiast w cenach jak dla mnie akceptowalnych – 14-22 zł. Wśród dań głównych rozrzut jest największy – najtańsza potrawa (wegański (sic!) gulasz z warzyw na pomidorach z kaszą jaglaną to wydatek rzędu 25 zł. Niewiele droższe jest ręcznie wyrabiane ravioli z dziczyzną, które nawet mnie kusiło, przez co wybór łatwy nie był. Najdroższym daniem był oczywiście steak wołowy, którego zamówienie to koszt rzędu około 70 zł.

Koniec końców zdecydowałem się jednak na jedną z dostępnych ryb (sola, sandacz, dorsz, łosoś), które jak dla mnie były w akceptowalnych cenach – skusiłem się na dorsza w piwnym cieście z frytkami i surówką (38 zł). Zamówione danie było ładnie podane i smaczne – porcja była całkiem spora, co dla faceta mojej postury jest kwestią dość istotną ;). Osoba, która mi towarzyszyła, zamówiła sobie żurek z białą kiełbasą i jajkiem, który również sobie chwaliła. Podsumowując, w sumie nie miałem żadnych powodów do narzekania, więc mój prywatny egzamin gastronomiczny Browar Wyszak zdał z jak najbardziej pozytywną oceną.

Podsumowując, z wizyty w Browarze Wyszak w Szczecinie byłem jak najbardziej zadowolony. Jedno jest pewne – dla piwoszy, którzy przebywają akurat w Szczecinie, browar restauracyjny Wyszak jest obowiązkowym punktem do odwiedzin. Wkrótce postaram się opisać kolejne warte odwiedzenia miejsca.

Reklama