Going DarkPrzy okazji recenzji piwa Łódź i Młyn Sherry BA po raz pierwszy porównywałem bliźniacze piwa, wypuszczone na rynek w różnych wersjach. Zapowiadałem wówczas, że niedługo pojawi się kolejne piwo, które do sklepów trafiło w różnych wariantach. I to aż w czterech. Chodzi oczywiście o Going Dark, czyli pierwszy imperial stout w wykonaniu Browaru Rockmill, czyli duetu Łukasza Rokickiego oraz Andrzeja Milera. Zaczynam oczywiście od wersji podstawowej, w kolejce czeka jeszcze to piwo leżakowane w beczce po bourbonie Wild Turkey.

Wypuszczanie, obok piw leżakowanych w beczkach wersji podstawowej, to fajna sprawa. Można sobie porównać, co dany alkohol wnosi do piwa, co bardzo fajnie było widać w przypadku wspominanego już wyżej Łodzi i Młyna z kooperacji De Molena oraz Piwoteki. Tam różnica była kolosalna.

Reklama

Jak już wyżej wspomniałem, Going Dark do sprzedaży trafiło do sprzedaży w czterech wersjach. Dwie (a raczej nawet trzy) z nich były leżakowane w beczce po bourbonach – jedna po Wild Turkey, druga po Heaven Hill. Stawkę zamyka popularny Jack Daniels, który przez producenta określany jest jako Tennessee Whiskey. Wszystkie miały premierę jednocześnie w grudniu ubiegłego roku. Ciekawostką jest to, że w składzie Going Dark znalazły się płatki owsiane, które zapewne podbiją odczucie treściwości (która i tak powinna być wysoka przy 25° Plato) i wygładzą teksturę piwa.

Going Dark ma całkiem intrygującą atykietę – głównym jej motywem jest metalizowane zachodzące za horyzont morza, niczym słońce, oko. Metalizacji ja osobiście nie lubię – mocno utrudnia sensowne zrobienie zdjęcia. A i sam wygląd etykiety w moim przypadku zostawia sporo do życzenia – trafił mi się dość mocno obdrapany egzemplarz.

Styl: russian imperial stout
Ekstrakt:
 25° Plato
Alk. obj.:
 10%
IBU:
 b/d

Data przy­dat­no­ści: 20.12.2019

Kolor: W snifterze czarne, nieprzejrzyste. Przy nalewaniu widać, że jest gęste, treściwe, ciemnobrązowe.
Piana: Brązowa, całkiem przyzwoita, choć tworzy się z małymi problemami. Sporo średnich pęcherzyków.
Zapach: Czekoladowy, kawowy. Na drugim planie, coś co kojarzy mi się z farbą emulsyjną, czyli aldehyd octowy. Gdy piwo się ogrzeje, aromat ten zaczyna bardziej przypominać niedojrzałe jabłko.
Smak: Going Dark to piwo gęste, wręcz oleiste. Jest dużo gorzkiej czekolady z dużą zawartością kakao. W tle znów pojawia się jabłko. Goryczka palona, intensywna, ale krótka. Finisz delikatnie alkoholowy, wpadający minimalnie w rozpuszczalnik, rozgrzewający w przełyk. Piwo jest bardzo treściwe, zostawia długi kakaowy posmak na podniebieniu.
Wysycenie: Niskie, w kierunku umiarkowanego.

Byłoby to naprawdę bardzo dobre piwo, gdyby nie aldehyd octowy, który zepsuł przyjemność z degustacji. Najpierw przypominał on zapach farby emulsyjnej, potem klasyczne zielone jabłko. Czyżby coś nie tak poszło na rozlewie? Wada ta bowiem może wziąć się ze zbytniego natlenienia piwa podczas rozlewania do butelek. Jeśli tak, to jest szansa, że w kolejnym piwie będzie już lepiej. Jest to pierwsza tego typu wpadka Rockmilla na moim blogu, ale sama baza Going Dark miała naprawdę duży potencjał – akcenty czekoladowe były bardzo przyjemne, a i do goryczki nie miałem jakichś większych uwag. Już niedługo na blogu opublikuję kolejną recenzję, dzięki której okaże się, jak to piwo wypada w porównaniu z wersją leżakowaną w beczce po Wild Turkey.

Ocena: otrzymane w ramach współpracy ze szczecińskim sklepem specjalistycznym Chmiel – Świat Piwa.

Reklama