Sobotnia (11 maja) premiera nowego browaru kontraktowego ze Szczecina – nie mogłem przeoczyć tej okazji, aby po raz kolejny odwiedzić szczeciński multitap SŁODY. Niestety, na miejscu okazało się, że cały lokal jest zarezerwowany, a ja wcześniej nie pomyślałem, aby takiej rezerwacji dokonać. Stolik, przy którym usiadłem, miał być zajęty od godziny 20:00, dlatego postanowiłem tego dnia odwiedzić jeszcze dwa inne pobliskie browary restauracyjne.

SŁODY to lokal mieszczący się w XIX-wiecznym, neogotyckim Czerwonym Ratuszu – jednej z najbardziej efektownie wyglądających budowli Szczecina. W dość przestronnym wnętrzu, którego sporą część zajmuje duży bar, uwagę przykuwają ceglane, łukowe sklepienia. Niestety, miejsc siedzących nie jest tam za wiele, co bywa problemem w takich sytuacjach jak w minioną sobotę.

Reklama

Głównym bohaterem wieczoru był Browar Gryfus – marka znana szczecińskim beergeekom już od dawna za sprawą piw warzonych przez Krzysztofa Pronobisa i Konrada Sworowskiego w domowych warunkach. Aktualnie zdecydowali się oni na warzenie kontraktowe, chociaż nadal w bardzo niedużej skali. Dwa pierwsze oficjalne piwa Gryfusa – juicy IPA Debiutant oraz american amber ale Bursztyn Północy powstały bowiem w Browarze Wagabunda, dysponującym warzelnią o wybiciu bagatela 300 litrów. I właśnie Browar Wagabunda był drugim sobotnim bohaterem w SŁODACH, przejął bowiem część tamtejszych kranów, a w trakcie imprezy można było porozmawiać z piwowarem tego jednego z najmniejszych polskich browarów rzemieślniczych w Polsce – Piotr Pawlak.

Frekwencja na imprezie na pewno dopisała – kilka razy lokal ten już odwiedzałem i tylu ludzi jeszcze tam nie widziałem. Podczas wizyty w SŁODACH spróbowałem kilku piw – głównie dość lekkich i w małych ilościach (0,33 litra).

Bardzo fajne zdjęcia z tego wydarzenia możecie znaleźć na fanpejdżu Browaru Gryfus:
https://www.facebook.com/pg/BrowarGryfus/photos/?tab=album&album_id=2422731564405954

#529: AleBrowar – Easy Pale Ale DDH Mosaic

Degustację postanowiłem zacząć od czegoś lekkiego. Najlżejszym piwem okazało się być Easy Pale Ale DDH Mosaic z AleBrowaru, które przy ekstrakcie na poziomie 12° Plato i jedynie 3,6% alkoholu. Słyszałem o nim sporo dobrego i faktycznie – nie zawiodłem się. Jest to bardzo dobre, mega owocowe i gładkie piwo. I pomimo niskiej zawartości alkoholu – wcale nie wodniste.

#530: Wagabunda/Gryfus – Bursztyn Północy

American amber ale bywają różne – czasem mniej lub bardziej ocierają się o brown IPA. W amber ale’u umiarkowana do mocnej chmielowość jest równoważona przez rozbudowaną w kierunku karmelu słodowość. Takie piwo powinno być więc dobrze zbalansowane. No i w Bursztynie Północy tego balansu nieco zabrakło, ponieważ chmielowość kompletnie zginęła pod naporem podstawy słodowej. Jest to po prostu łagodny, bardzo przystępny, gładziutki amber ale z niską goryczką. Ot, wywaliłbym to „american” z nazwy stylu ;). Co ciekawe piwo zostało nachmielone wyłącznie amerykańskimi odmianami: Chinook, Amarillo, Citra , Mosaic.

PS. na pochwałę zasługuje gęsta, drobniusieńka piana :).

#531: Wagabunda/Gryfus – Debiutant

To american IPA, chmielona odmianami Amarillo, Mosaic, Citra, Galaxy, do której dolane zostały: sok z pomarańczy i cytryn oraz trawa cytrynowa. Niestety, początkowo mamy tu przede wszystkim intensywną goryczkę – piwo jest przechmielone. Dopiero jak język przyzwyczai się do IBU, to wyczuwalne stają się owoce – głównie pomarańcza. Finisz pozostał jednak mocno granulatowy.

Po tych trzech piwach przyszedł czas na sprawdzenie oferty samego Browaru Wagabunda, który przywiózł do Szczecina kilka ciekawostek. W pierwszej kolejności wziąłem deskę trzech piw.

#532: Wagabunda – Citrouss

Najlepsze piwo deski – Smakowało jak piwo ze Spritem. Było przyjemnie, ale niezbyt intensywnie kwaśne, rześkie i mocno cytrusowe. Spośród cytrusów na pierwszy plan ewidentnie wybiła się limonka, choć było jej znacznie mniej niż cytryny (piwo zostało uwarzone z dodatkiem skórek cytryny i limonki). Miłe zaskoczenie.

#533: Wagabunda – Orange Tree

Jest to fruit ale z dodatkiem soku z czerwonej pomarańczy. A wyszło niestety trochę nijako – piwo było lekko słodowe, mało intensywne w smaku, trochę mulące. Pomarańcza gdzieś zaginęła – jest obecna dopiero na samym finiszu, jako owocowy aftertaste.

#534: Wagabunda – Ale Co?

Po polish IPA nie spodziewam się zbyt wiele. A jednak – piwo okazało się dość miłym zaskoczeniem. Słodowe, ale jednocześnie smukłe z przyjemnym ziołowo-kwiatowym zacięciem. Finisz był przyjemnie goryczkowy. Mocno sesyjne piwo ;).

#535: Wagabunda – Kilt

Na koniec wizyty w SŁODACH zostawiłem sobie potencjalnie najciekawsze piwo, będące całkiem tęgim mocarzem: scottish strong ale leżakowane w beczce po whisky Bowmore. Jeśli dobrze pamiętam, jest to debiut Wagabundy w temacie „barrel ejdżingu”. I można to piwo pokochać, albo nienawidzi. A wyszło ono naprawdę fajnie – trunek był intensywnie wędzony (i to zarówno od torfu z beczki, jak i od – jak się dowiedziałem od Piotra – od słodu wędzonego. Karmelowo-owocowa słodowość fajnie współgrała z pierwszoplanową wędzonką. Goryczka na niskim poziomie, alkohol (jak na 10%) nieźle ukryty.


Po tym piwie postanowiłem zwolnić stolik w SŁODACH i przenieść się do otwartego niedawno nowego szczecińskiego browaru restauracyjnego – Browaru Pod Zamkiem, którego do tej pory nie miałem jeszcze okazji odwiedzić. Mieści się on w nowej kamienicy na tzw. „Nowym-Starym Mieście”, na szczecińskim Podzamczu. Lokal jest całkiem spory i jest urządzony w sposób łączący nowoczesność z „oldschoolem”. Zajmuje on parter (gdzie zamontowana jest warzelnia), ceglaną piwnicę z tankami fermentacyjnymi i niewielką antresolę i w chwili naszego przyjścia (a była godz. 20:00 w sobotę) był praktycznie całkowicie wypełniony. W chwili przyjścia na szczęście zwolnił się jeden stolik na antresoli, z czego bardzo się ucieszyliśmy. Szczególnie, że oprócz spróbowania kolejnych piw miałem zamiar coś zjeść.

Sorry za jakość foty :(.

Karta dań w Browarze pod Zamkiem nie należy do tych najbardziej imponujących. Jako, że nie chciałem wydać miliona monet, a i nie jestem zwolennikiem wegańskiego żarcia zdecydowałem się na smażonego łososia z pieczonymi ziemniakami, zapieczonymi z serem. I muszę przyznać, że całość była naprawdę smaczna. Jarek, z którym tam byłem, wziął sobie natomiast zestaw smażonych przekąsek do grilla, na który składały się: frytki z batatów, paluszki serowe oraz krążki cebulowe. I z tego też byliśmy zadowoleni.

Dobra, ale wpis miał nie być o jedzeniu, ale o piwie ;).

#536: Browar Pod Zamkiem – Pils Warszewo

Czysty, dobry pils o zbożowym profilu. Sprawiał wrażenie dość pełnego, „krągłego”. Nie zapamiętałem go jakoś zbyt goryczkowego, więc zapewne goryczka (która miała przyjemny ziołowy charakter) mogłaby być ciut wyższa.

#537: Browar Pod Zamkiem – Dunkel Krzekowo

Dopiero w połowie szklanki przypomniałem sobie o zrobieniu zdjęcia ;).

Znacznie mniejsze oczekiwania miałem wobec aktualnie dostępnego na kranach piwa specjalnego, którym okazał się być dunkel lager Krzekowo. Zapamiętałem go jako piwo łagodne, przede wszystkim słodowe – z nutami karmelowymi, melanoidynowymi i delikatnie kawowe na finiszu. Przyjemne.


Po posiłku i spróbowaniu dwóch powyższych piw, miałem jeszcze chwilę czasu do zaplanowanego powrotu do Polic, co wspólnie z Jarkiem postanowiliśmy wykorzystać na odwiedziny drugiego tego dnia browaru – pobliskiego Wyszaka. Dawno mnie tam nie było (zresztą na blogu jest już jedna relacja stamtąd 😉 ), a wiem, że warzący tam Tomasz de Weyher co rusz zabiera się za naprawdę interesujące style. Nie inaczej było w tę sobotę – w ofercie dostępny były bodaj pils, bitter, white IPA oraz… barley wine leżakowane w beczce po czerwonym winie z winnicy Turnaua.

#538: Browar Wyszak – English Bitter

Wiem, że widełki dla stylu bitter są bardzo szerokie – choćby pod względem koloru dopuszczalne są piwa złociste, jak i bursztynowe. I jakoś tego drugiego wariantu spodziewałem się w Browarze Wyszak. A tu zonk – dostałem piwo z wyglądu do złudzenia przypominające pilsa. I w sumie w smaku było podobnie – piwo było lekkie, przyjemnie umiarkowanie goryczkowe. Ejlowy charakter jedynie nieznacznie odróżniał wyszakowego bittera od pilsa. Bardzo sesyjne piwo, które bardzo szybko zniknęło ze szklanki.

#539: Browar Wyszak – Barley Wine BA

Piękne piwo. Już w zapachu było czuć to, co najlepszego oddała beczka – duuuużo winnego charakteru oraz dębowej waniliny. Podobnie i w smaku – piwo było zdominowane przez wino. Do tego samo piwo bazowe było pięknie ułożone – baza słodowa dość ciemna, opiekana, karmelowo-owocowa. Taka jaka być powinna w barley wine’ie. Efekt końcowy jest wg mnie znacznie ciekawszy niż gdyby została użyta najpopularniejsza w Polsce beczka – beczka po bourbonie.


To by było na tyle – jak najbardziej jestem zadowolony z sobotniego wypadu. Spróbowałem szeroki wachlarz piw – od bardzo lekkich po mocne. Nie zabrakło mocno chmielonych pozycji, ale też i i tego co tygryski lubią najbardziej, czyli „barrel ejdży”. A wszystko to w stolicy Pomorza Zachodniego, o którym niedawno pisałem jako o piwnej pustyni. Oby tak dalej :).

Reklama